Już zapomniałam jak dobrze sobie usiąść w ogrodowym fotelu postawionym na zielonej trawie i pochłonąć niemal jednym tchem dobrą lekturę. Przeniknąć zadrukowane czarną czcionką kartki i przenieść się w inny świat w nich zapisany. Zapomnieć o rzeczywistości, zatopić się, zapaść. Wyłowić z książki małe ziarenka, które potem kiełkują w głowie i zaprzątają myśli. Na przykład takie:
"Telewizor: według niego ustala się rytm dnia, pory posiłków i wypoczynku. Pory snu. Spotkania z przyjaciółmi. Meble rozstawia się tak, aby było go widać z każdego kąta, krzesła, fotela, kanapy, a gdy postawi się talerz i weźmie łyżkę do ręki, można wtedy - chlipiąc zupę - patrzyć w ekran. Oświetlenie nie może przyćmiewać jego oblicza, bo zniekształci to, co on zechce nam pokazać (...) On, telewizor, prowadzi nas od dnia do dnia, jak niegdyś anioł stróż nad przepaścią".
"Telewizja to nieustający program dla całej rodziny; bez niej rodzina nie wie, co ze sobą zrobić. Bez telewizji czujemy się ze sobą źle. Ona jest jak nieprzyzwoita przyzwoitka, skraca do minimum czas, w którym musielibyśmy spojrzeć sobie w oczy i coś sobie powiedzieć".
"Pan Telewizor nie do wyproszenia. Był. I będzie. Kiedyś był stół i ciepłe światło lampy. Podobno wystarczało".
/ Dorota Terakowska , Ono/
Bolesne, trudne, irytujące. Ile razy tak właśnie było? Ile razy taki telewizorowy gość uczestniczył w jakieś części świątecznego obiadu, przerywał różne opowieści swoimi punktualnymi wiadomościami, zagłuszał wyznania i trudną ciszę?
Tak cieszę się, że już dawno uwolniłam się od tego telewizyjnego szaleństwa, bo na prawdę można żyć bez tego Pana i w dodatku jego brak nie wzbudza ani grama mojej tęsknoty. Jest lepiej, jest spokojniej, jest piękniej!
Zawsze już stanowczo i bez zawahania wybieram: ciepłe światło lampy, herbatę, stół i spojrzenie sobie w żywe, prawdziwe, ludzkie oczy. Uczę się prawdziwego rozmawiania.
"Telewizor: według niego ustala się rytm dnia, pory posiłków i wypoczynku. Pory snu. Spotkania z przyjaciółmi. Meble rozstawia się tak, aby było go widać z każdego kąta, krzesła, fotela, kanapy, a gdy postawi się talerz i weźmie łyżkę do ręki, można wtedy - chlipiąc zupę - patrzyć w ekran. Oświetlenie nie może przyćmiewać jego oblicza, bo zniekształci to, co on zechce nam pokazać (...) On, telewizor, prowadzi nas od dnia do dnia, jak niegdyś anioł stróż nad przepaścią".
"Telewizja to nieustający program dla całej rodziny; bez niej rodzina nie wie, co ze sobą zrobić. Bez telewizji czujemy się ze sobą źle. Ona jest jak nieprzyzwoita przyzwoitka, skraca do minimum czas, w którym musielibyśmy spojrzeć sobie w oczy i coś sobie powiedzieć".
"Pan Telewizor nie do wyproszenia. Był. I będzie. Kiedyś był stół i ciepłe światło lampy. Podobno wystarczało".
/ Dorota Terakowska , Ono/
Bolesne, trudne, irytujące. Ile razy tak właśnie było? Ile razy taki telewizorowy gość uczestniczył w jakieś części świątecznego obiadu, przerywał różne opowieści swoimi punktualnymi wiadomościami, zagłuszał wyznania i trudną ciszę?
Tak cieszę się, że już dawno uwolniłam się od tego telewizyjnego szaleństwa, bo na prawdę można żyć bez tego Pana i w dodatku jego brak nie wzbudza ani grama mojej tęsknoty. Jest lepiej, jest spokojniej, jest piękniej!
Zawsze już stanowczo i bez zawahania wybieram: ciepłe światło lampy, herbatę, stół i spojrzenie sobie w żywe, prawdziwe, ludzkie oczy. Uczę się prawdziwego rozmawiania.
ja z panem telewizorem pożegnałam się 10 lat temu i całkowicie zgadzam się, że jego nieobecność jest lepsza - to taki gość, o którym zapomniałam że był i też wcale nie tęsknię :)
OdpowiedzUsuń