czwartek, 16 czerwca 2011

Przyjaśń

Niedawno natknęłam się w jednej z gazet na wywiad z filozofem Cezarym Wodzińskim. Powiedział w nim, iż uważa, że słowo przyjaźń powinno się zastąpić lepszym, według niego, bardziej przychylnym, poufałym i łagodnym słowem przyjaśń. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: słowo przyjaśń nie ma w sobie egoistycznej cząstki "jaźń", a tym samym sugestii, że źródłem przyjaźni jest moje "ja". "Ja", które może łaskawie zaprosić kogoś do siebie, na swoich warunkach i dla zaspokojenia egoistycznych potrzeb. A w przyjaźni nie ma na to miejsca.

Gdy spojrzy się na to w ten sposób, to o ile piękniej brzmi słowo przyjaśń, odarte z egoizmu i jakby trafniej określające to, co nazywamy przyjaźnią przez "ź"! Bo przecież przyjaźń zakłada, że "ja" ustępuje - że się wycofuje z gry, zawstydzone swoją potrzebą bycia na pierwszym planie, wolą dominacji. Stoi sobie z boku i co najwyżej przygląda się zdziwione. Przyjaźń nie rozgrywa się między "ja" czy "ty", lecz "pomiędzy", które powstaje wtedy, gdy oba "ja" rezygnują ze swoich egoistycznych pretensji i ustępują sobie miejsca. Przyjaźń potrzebuje paradoksalnie dystansu - dystansu, który zbliża. Jakby między "ja" i "ty", które oddają się przyjaźni, wkraczał ktoś trzeci, który nas, przyjaciół przekracza, jest czymś więcej niż my, przewyższa prostą sumę "ja" i "ty".

Życzę zatem wszystkim przyjaźni będących przyjaśniami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz