Spacerując po Krakowie w słoneczny majowy dzień, rozmyślałem o nas, Polakach i o tym, z jak wielką łatwością potrafimy niszczyć to, co potencjalnie mogłoby być dobre, piękne i pożyteczne. Myślałem o tym pielgrzymując pomiędzy Wawelem a Skałką, a dokładnie pomiędzy grobami Lecha i Marii Kaczyńskich oraz Czesława Miłosza.
Obydwa pochówki odbywały się w atmosferze kontrowersji i pytań o to, czy miejsce spoczynku jest odpowiednie, czy zmarli są tych miejsc godni. Miłosza oskarżano o antypolskość, choć całe długie 93-letnie życie poświęcił polskiej kulturze i polskiemu językowi. Kilka wypowiedzi i wierszy z mrocznego okresu lat 50-tych wystarczały oskarżycielom, by przekreślić dzieło noblisty. Miłosz na Skałce w końcu spoczął, ale dobrze pamiętam, że podniosły nastrój pożegnania wielkiego poety został zniszczony.
Pamiętam też dobrze, że decyzja o pochowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką na Wawelu definitywnie zakończyła czas pokojowej i ogólnonarodowej żałoby po katastrofie smoleńskiej. Od tego czasu aż po dzień dzisiejszy mamy w Polsce nieprzezwyciężalny spór. Odwiedzając kilka dni temu Kryptę pod Wierzą Srebrnych Dzwonów uświadomiłem sobie, że pochówek Kaczyńskich w tym miejscu i w ten sposób nie zadowala w pełni chyba nikogo, kto tu przychodzi. Przeciwnicy takiego rozwiązania z oczywistych przyczyn kręcą z niezadowoleniem nosem. A zwolennicy? Zwolennicy niestety muszą być mocno rozczarowani widząc polskiego prezydenta pochowanego dosłownie w korytarzu czy przedsionku właściwej krypty, gdzie znajduje się grobowiec Józefa Piłsudskiego. Widok jest przykry.
Choć sam nie byłem entuzjastą pochówku na Wawelu, widząc bardziej odpowiednie ku temu miejsce w krypcie warszawskiej Archikatedry św. Jana u boku polskich prezydentów okresu międzywojennego, odczuwam zwykły ludzki żal. Wierzę, że inicjatorzy tego rozwiązania chcieli dobrze i po prostu pragnęli jak najbardziej godnie pochować tragicznie zmarłego prezydenta. Rozumiem to i mimo odmiennego zdania w czasie żałoby nie wypowiadałem go publicznie, by nie potęgować waśni. Jednak finał tej inicjatywy jest w moim przekonaniu poniżający. Z wiele mówiącego "pochowania prezydenta na Wawelu" zostało ustawienie sarkofagu w przejściu do krypty z Piłsudskim. Jeżeli już zapadła decyzja o grobowcu na Wawelu, czy naprawdę nie można było tu znaleźć miejsca godnego polskiego prezydenta? Z tym pytaniem na ustach wyszedłem z krypty.
Cóż takiego jest w nas, Polakach, że tak łatwo niszczymy wartości, które dla nas lub dla dużej części społeczeństwa są ważne? Co takiego popycha nas ku nieprzemyślanym czynom, w efekcie których zamiast chwały wychodzi upokorzenie? A człowiek chciałby tak po prostu pojechać do Krakowa, odwiedzić grób ulubionego poety i myśleć wyłącznie o jego pięknych tekstach. I chciałby wstąpić na Wawel, oddać hołd polskiemu prezydentowi i myśleć wyłącznie o dobrych sprawach, które rozpoczął i tych, których już nie zdążył. Może uda mi się ta sztuka przy kolejnej okazji. Oby!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz