środa, 2 listopada 2016

Listopadowe święta

Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny. Kolejne w moim życiu. Uczyłam się ich od dziecka. Co roku była to rodzinna wyprawa na groby bliskich, rozsiane po kilku warszawskich cmentarzach. Jako dziecko byłam zafascynowana tym, że Mama ma w głowie trasy dojścia do większości grobów: cyferki, literki. Tylko czasami wyciągała mały kieszonkowy kalendarzyk, a w nim pod literą C – były cmentarze, ze wszystkimi danymi potrzebnymi, by się odnaleźć. Wtedy ruszała dalej pewnie przed siebie.

Często był pośpiech i para z ust. Były opowiadane przez nią ciągle na nowo rodzinne koligacje, byśmy z siostrą wiedziały, kim dla nas była ta osoba, której nazwisko widzimy na grobie. „Musicie to wiedzieć, bo kiedyś mnie zabraknie” – tak mówiła do nas, dziewczynek kilkuletnich, potem nastoletnich. W jakim byśmy nie były wieku, brzmiało to jakoś tak nierealnie. Słuchałyśmy niby uważnie, ale teraz wiem, jak wiele opowieści uleciało… WIĘCEJ na Aleteia.pl


.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz