niedziela, 25 maja 2014

Malutka T. i książka

Z wanny malutką T. wyjmowała jej mama, czyli moja siostra O. Ja w tym czasie siedziałam przy stole i piłam herbatę, która cierpliwie czekała na mnie na stole, stygnąc tylko z minuty na minutę jakby na znak protestu. Zamiast niej wybrałam przecież układanie klocków lego z małą B. Wspólnie budowałyśmy, po raz kolejny zresztą, nieco futurystyczny dom z kolorową, cienką wieżą.  Sięgała ona coraz bliżej nieba, na które patrzyły klockowe, małe ludziki lego. Tym po raz kolejny jakaś nagła, niezidentyfikowana wichura zerwała nakrycia głowy, które przepadły zupełnie bez wieści w kartonowym pudle z klockami. 

Mała B. po wysiłkach budowlanych jeszcze pławiła się w wannie, a ja postanowiłam wypić spokojnie herbatę. To był właśnie ten moment. Nagle usłyszałam tupot małych, gołych stóp. Do pokoju przydreptała bowiem drobnym kroczkiem Malutka T. Ciepła od kąpieli buzia, jeszcze mokre nieco kosmyki blond włosów przyklejone do czoła, reszta delikatnie skręcona od łazienkowej wilgoci. Ubrana w górę od pajacyka, której niezapięta dolna część  artystycznie falowała nad spodenkami.  Dziewczynka wyciągnęła gorączkowo swoją rączkę w moją stronę. Odwróciłam się więc w jej kierunku. Stanęła lekko przekrzywiając głowę i patrząc na mnie tymi swoimi radosnymi oczami. Jej małe paluszki złapały mnie mocno za palce. Malutka T. zaczęła mocno ciągnąć mnie w swoją stronę. Jednocześnie zabawnie przebierała małymi stopami: Cio- ciuu! Cioo-ciu! Choć! Czytać! Choć!

Wstałam więc, po raz drugi porzucając niedopita herbatę. Jak można odmówić takiej pięknej prośbie? Malutka T. dalej trzymała moje palce i widząc, że wstaję uśmiechała się coraz rozkoszniej. Gdy zrobiłam pierwszy krok puściła moja rękę i pognała przed siebie w stronę dziecięcego pokoju, który dzieli z  Małą B. Tupotała po drewnianej podłodze, dolna część niezapiętego pajacyka powiewała śmiesznie przy tym jej całym rozpędzeniu. Gdy dotarła do półki z książkami, szybko wybrała pozycję dla siebie, chwyciła ją w ręce i nie wypuszczając jej ani przez chwile, wykonała nieco cyrkową akrobacje i wgramoliła się na łóżko. Parzyła na mnie z tak ogromną, rozczulającą radością  i kartując grube strony książeczki mówiła z coraz większym zapałem: Cioo- ciu! Pacz! Czytać! Cio-ciuu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz