piątek, 2 sierpnia 2013

Zatrzymanie

1 sierpnia. Godzina „W”, 17.00. Nie mogłam się zatrzymać na ulicy wraz z innymi, nie mogłam poczuć ogromnej mocy tego tak prostego, wspólnotowego gestu pamięci. Zatrzymałam się więc w pracy, sama. Wstałam od biurka i wyszłam na taras. Na Zawadach syren nie było słychać. Ale dźwięczały mi w wyobraźni i dzwoniły w uszach. Zamknęłam oczy na tę minutę tak krótką a trwającą wieki. I w jakiś niezwykły sposób czułam to co minęło. Szaleństwo walki, determinację, rozpacz, okrucieństwo, cierpienie, odwagę i ogromny strach. Wszystko jak drobne ziarenka piasku przesypujące się w duszy. 

Zatrzymałam się dla tych wszystkich, którzy byli w tym mieście 69 lat temu. Dla mojej 23 letniej wtedy Babci Marysi; dla jej 21 letniej siostry Basi, która w ogniu Powstania straciła swojego ukochanego i po tym nic już nie było dla niej takie samo; dla zastrzelonej przez Niemców praprababci Klementyny, którą znalazły wnuczki Marysia i Basia i same z trudem pochowały na jednym z żoliborskich podwórek, zawijając jej kruche ciało w znaleziony stary kawałek dywanu; dla tych wszystkich, którzy walczyli, którzy musieli uciekać, a potem zamiast domów zastali tlące się ruiny i pył, który przysypał ich dawne ślady. Dla tych wszystkich, których normalne życie zatrzymało się przez wojenny zamęt. Dla tych, którzy mają jeszcze tyle siły by dzielić się z nami tymi wspomnieniami. Możemy słuchać tego, czego wyobrazić się po prostu nie da. Możemy co roku pamiętać. Zatrzymać się, zamknąć oczy i poczuć pod powiekami gorące łzy.

Zdjęcie zrobione 1 sierpnia 1946 r.; znalezione dzisiaj w  rodzinnym albumie, podpisane na odwrocie ręką Cioci Basi: Warta przy miejscu stracenia więźniów na rogu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz