sobota, 3 sierpnia 2013

Dziadek

Nie dane mi było go poznać. 2 sierpnia mijają 52 lata od jego nagłej i zbyt szybkiej śmierci. Wczorajsze wędrówki po albumach i dokumentach rodzinnych, które przejęłam po Mamie zaowocowały moim wewnętrznym smutkiem za tym, czego już nie odwrócę, czego nie złapię, co się nie odstanie. Za zagubionymi historiami najbliższych, niektóre z nich kiedyś wysłuchałam z wypiekami na twarzy, kiwając głowa i wierząc naiwnie, że je zapamiętam. Że uwolnione z ust Babci czy Mamy zakiełkują we mnie i po prostu tam będą… Ale tak nie jest. 
A teraz brakuje i tych dwóch ukochanych osób i ich opowieści rodzinnych. Zaczynam więc budować wszystko niejako na nowo. Zadaję pytania tym, którzy jeszcze są i mogą ocalić kilkoma zdaniami postaci tych, którzy odeszli. Czekam, aż we mnie się coś obudzi i otrząśnie ze snu, aż usłyszę w sobie te historie składające się w jedną całość. Bo te wszystkie słowa i istnienia przecież gdzieś żyją równolegle.

Dlatego dzisiaj otworzyłam kolejny segregator, tropiąc ślady Dziadka. Ostatni tydzień jego życia. Są strzępki. Najpierw jedno ze zdjęć. Uśmiechnięta twarz, ciepłe spojrzenie, oczy w  których mieszkały iskierki humoru.

List Babci pisany z Ustronia Morskiego 27 lipca 1961 r. adresowany do jej siostry Basi do Warszawy. Babcia przyjechała właśnie z Warszawy, przez Kołobrzeg do Ustronia. Na dworcu w Ustroniu czekał Dziadek Henryk z trójką dzieci (11, 9 i 7 lat) i był „nawet z kwiatami”. Dziadek był w Ustroniu od dwóch tygodni razem z dziećmi i prababcią Emilią. Kropił deszcz, ale później w ciągu dnia się rozpogodziło, choć nie było za wiele słońca. Około 17 dotarli na plażę, była kąpiel w morzu – tylko Babcia, jak pisze, nie odważyła się na całkowite zamoczenie, a tylko pobrodziła po płytkiej wodzie i wymoczyła nogi. 
Dziadek zarezerwował dla nich osobny, mały pokój, który niespodziewanie zwolniły dwie panie zawiedzione złą pogodą, więc „spało się fantastycznie”. Prababcia gotuje wszystkim obiady, choć czuje się nie najlepiej. „Obecnie trochę narzeka, ale rusza się dobrze i chodzi co dzień do kościoła”. Dzieci zafascynowane są grą w bierki do tego stopnia, że w grę wciągnięta jest cała rodzina, a dziadek Henio gra z najstarszą córką w siatkówkę. 
Babcia z Dziadkiem wybierają się do Ustronia na zakupy i przy okazji wrzucają do skrzynki list, którego lekko pożółkłe kartki trzymam teraz w dłoni. Plan jest taki: w poniedziałek 31 lipca Dziadek z Prababcią Emilią wracają do Warszawy, w Ustroniu na dwa tygodnie zostaje Babcia z dziećmi. Dziadek ma zabrać dwie walizki z brudnymi i niepotrzebnymi rzeczami, tak by zostało tu na miejscu jak najmniej zbędnego bagażu. Babcia prosi ciocię Basię, by nie odbierała ich z dworca, bo Dziadek sam sobie poradzi. Prosi natomiast o kupienie czegoś na poniedziałkowy obiad – „Henio tu podpowiada, że według własnego apetytu”.
Są więc jeszcze przez kilka dni razem, całą rodziną. Uśmiechnięci i szczęśliwi, w komplecie. Potem uściski i pocałunki na pożegnanie. Dziadek pewnie przytula Babcię, całuje i szepcze jej do ucha, by była dzielna i korzystała z wakacji opanowując dzieciaki. Może przed odjazdem mówi, że ją kocha i że zobaczą się za dwa tygodnie w domu? Nie zobaczyli się już.

Dziadek z Prababcią przyjechali cali i zdrowi do Warszawy. Ciocia Basia nie odbierała ich z dworca, zrobiła za to zakupy i przygotowała powitalny obiad. Prababcia Emilia zabrała się zapewne za pranie brudnych rzeczy z dwóch przywiezionych waliz. Dziadek wrócił po urlopie do pracy. Od listopada 1954 roku pracował na stanowisku starszego technika kontroli technicznej  w Rzemieślniczej Spółdzielni Specjalistycznej Elektryków Zaopatrzenia i Zbytu przy ul. Ogrodowej 51 w Warszawie.

W środę 2 sierpnia 1961 roku doszło do wypadku. W czasie przeprowadzania próby wytrzymałości elektrycznej grzejników. Dziadek został porażony prądem. Przez jego 48 letnie ciało przepłynęło 15kV.

O ile dobrze pamiętam wiadomość o jego śmierci wiozła nad morze do Babci Ciocia Basia. Bała się okrutnie, dlatego jechała z kimś samochodem (a może taksówką) do Ustronia w szaleńczym pędzie, by powiedzieć osobiście swojej 40 letniej siostrze, że została wdową z trojką małych dzieci…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz