niedziela, 11 grudnia 2011

Pakowanie życia

Ciągle się oswajam, że Cię Mamusiu nie ma tu z nami. Gdy się wpadnie w wir pracy czy wyjazdów jest prościej, ale potem szybko można być sprowadzonym na smutną i bolesną ziemię. Tak jak wczoraj. Trzeba próbować zaczynać nowe życie porządkując Twoje rzeczy, które nie są już Ci potrzebne. Zapakować i oddać Twoje ubrania w większości za małe na Twoje wyrośnięte córki. Pamiętam jak mówiłaś o tym, że będziemy znajdowały skarby przy tych porządkach. Słyszałam wczoraj w głowie te Twoje słowa.

Tak trudno jest pakować życie do kolejnych toreb. Ubrania, które pamiętam na Tobie, które kojarzą się nieraz z konkretnymi wydarzeniami: w tej bluzce z błyszczącymi, srebrnymi cekinami pojawiłaś się kiedyś na naszej rodzinnej imprezie Sylwestrowej ku zaskoczeniu wszystkich obecnych - Postanowiłam być odważna!- tak powiedziałaś z zakłopotaniem patrząc w nasze okrągłe ze zdumienia oczy.

Jakże trudne jest zaglądanie do kieszeni, w których już nigdy nie będziesz trzymała małej dłoni. Oto znaleziska: kasztan, krótkie końcówki ołówków, bo przecież nigdy nie wiadomo czy nie trzeba będzie czegoś zanotować, stare listy zakupów - do kupienia ciągle są oliwki, chleb, margaryna i siemię lniane- równe literki napisane Twoją ręką, kilka monet - złotówki do wózka w sklepie?, pomadka do ust, stare chusteczki - niektóre pogniecione i może noszące ślady Twoich wyschniętych łez? Patrząc na to wydawało mi się, że za chwilę będziesz się wybierała na spacer albo zakupy. A już nie pójdziesz. Swoją drogą ciekawe czy w niebie są supermarkety?

Kazałaś nam nie mieć sentymentów i wyrzucać, oddawać wszystko to z czym Ty nie potrafiłaś się sama rozstać. Zakurzona torba cienkich rajstop czekających na zacerowanie, plastykowa torebka ze skrawkami materiałów po skracanych spodniach, jakieś bluzki Babci, które po jej śmierci zostały i zamieszkały w Twojej szafie. A czy kiedyś będziesz kończyła jeszcze robione na drutach czapki i swetry? Z wewnętrznym bólem otwierałam kolejne zakamuflowane w stojącej w przedpokoju szafie torby i torebeczki. Czułam się jak w kopalni prowadzącej wgłąb do przeszłości. Trzymałam w ręku druty, a na nich napoczęty ściągacz swetra, na kolejnych zaczęty szalik albo prawie ukończona czapka. Pożółkłe kartki w kratkę z pieczołowicie zaznaczonymi krzyżykami i oczkami: lewe, prawe, lewe, prawe... Nie mogę sobie tylko przypomnieć kiedy ostatni raz trzymałaś w ręku takie druty... Miałaś pewnie nadzieję, że kiedyś to wszystko dokończysz. Ale nie ma już tego kiedyś. Ja ze łzami w oczach zdejmowałam z drutów zaczęte kiedyś przez Ciebie dzieła, by je pogrzebać w wiecznym niedokończeniu...

Myślałam, że jestem silniejsza, a po tym dniu porządków, dotykania Twojej obecności, pakowania Twojego życia rozpadłam się zupełnie. Gorące łzy lecą mi po policzkach, w środku ściska mnie coś mocno i nie chce puścić. Mam ochotę krzyczeć, choć wiem, że to nie sprawi, że wrócisz. Tęsknię za Tobą okrutnie. A zostało jeszcze tyle do zapakowania.

2 komentarze:

  1. Smutno mi sie zrobiło po tak pięknie opisanym smutku....

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie napisałaś, Lauro. Ja kilka razy przymierzałem się do skomentowania tego wpisu Hani i nie dałem rady. Może dlatego, że jestem zbyt blisko.

    OdpowiedzUsuń