Patrząc na pomnik upamiętniający katastrofę na Wojskowych Powązkach, patrząc na jego przełamaną formułę, myślałem o ironii losu oraz naszych polskich nieuleczalnych chorobach. W zamyśle autora, projektanta pomnika zapewne było symboliczne ukazanie przełamania samolotu, może skrzydła. W każdym razie chodziło o jakieś pęknięcie - może nie tylko fizyczne (samolot, życie), ale i duchowe (ból, dramat). Rok później niespodziewanie okazuje się, że symbolika tego pomnika ma drugie, jakże smutne dno.
Zapalając lampkę u stóp pomnika, myślałem o tym, że jest to niestety złowrogi symbol podzielonej, pękniętej Polski. Co zrobiliśmy z tragedią 96 osób i ich rodzin? Co zrobiliśmy z tym początkowym zjednoczeniem? Wszystko zmarnowaliśmy, brnąc w niezwykle silne podziały i budując bardzo wysokie mury, dziś wydaje się - nie do przeskoczenia. Rozmieniliśmy tę tragedię na drobne, sprzedaliśmy w imię własnych partykularnych racji lub za kilka punktów procentowych w sondażach opinii. Wygląda na to, że w naszym kraju wszystko jest na sprzedaż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz