piątek, 15 kwietnia 2011

Smutna rocznica katastrofy

Smutna to była rocznica. Długi 3-godzinny spacer, głównie w milczeniu. Niby w słońcu, ale chłodno. Cel - Powązki Wojskowe. A wcześniej też Krakowskie Przedmieście, Pałac Prezydencki. Dużo nerwowych i gniewnych ludzi, bardzo dużo służb mundurowych... Smutna nie tylko dlatego, że wspominaliśmy tych 96 osób, które tragicznie zginęły w katastrofie pod Smoleńskiem w drodze do Katynia. Ten smutek już został trochę przykryty roczną żałobą. Ale nie to mam na myśli.

Patrząc na pomnik upamiętniający katastrofę na Wojskowych Powązkach, patrząc na jego przełamaną formułę, myślałem o ironii losu oraz naszych polskich nieuleczalnych chorobach. W zamyśle autora, projektanta pomnika zapewne było symboliczne ukazanie przełamania samolotu, może skrzydła. W każdym razie chodziło o jakieś pęknięcie - może nie tylko fizyczne (samolot, życie), ale i duchowe (ból, dramat). Rok później niespodziewanie okazuje się, że symbolika tego pomnika ma drugie, jakże smutne dno.

Zapalając lampkę u stóp pomnika, myślałem o tym, że jest to niestety złowrogi symbol podzielonej, pękniętej Polski. Co zrobiliśmy z tragedią 96 osób i ich rodzin? Co zrobiliśmy z tym początkowym zjednoczeniem? Wszystko zmarnowaliśmy, brnąc w niezwykle silne podziały i budując bardzo wysokie mury, dziś wydaje się - nie do przeskoczenia. Rozmieniliśmy tę tragedię na drobne, sprzedaliśmy w imię własnych partykularnych racji lub za kilka punktów procentowych w sondażach opinii. Wygląda na to, że w naszym kraju wszystko jest na sprzedaż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz