"Pewnej kobiecie przyśniło się, że za ladą swojego ulubionego sklepu spotkała Pana Boga. - To ty, Panie Boże? - zakrzyknęła uradowana i zaskoczona. - To ja - odpowiedział Bóg. - A co u Ciebie można kupić? - zapytała kobieta. - Wszystko - padła krótka odpowiedź. Kobieta postanowiła skorzystać z tej wyjątkowej okazji i po niedługim namyśle, wyrecytowała swoją listę zakupów: - W takim razie poproszę o zdrowie, szczęście, urodę, mądrość, znaczenie i pieniądze. Pan Bóg życzliwie się uśmiechnął i oddalił się na zaplecze po zamówiony towar. Po dłuższej chwili wrócił z malutką, papierową torebeczką i położył ją na ladzie. - To wszystko?! - wykrzyknęła zdziwiona i rozczarowana kobieta. - Tak, to wszystko - odpowiedział Bóg. I, widząc jej rozczarowanie, dodał: - Chyba zapomniałaś, że u mnie można dostać tylko nasiona i to od ciebie zależy, co z nich wyhodujesz.
Tak więc świątynia nie jest supermarketem, gdzie można kupić sobie zbawienie, spełnienie egocentrycznych marzeń, ubezpieczenie na życie po życiu i na dodatek zarezerwować apartament w Niebie".
Opowiadanie: Anthony de Mello, cytat za: Tadeusz Bartoś, Wojciech Eichelberger, Wojciech Szczawiński, W poszukiwaniu mistrzów życia. Rozmowy o duchowości.
Siwa Dolina
5 lat temu
Witam !
OdpowiedzUsuńSen tej Pani bardzo talmudyczny. Twoja konkluzja o świątyni jest trafna. Tylko, że do obcowania z Bogiem taki pośrednik-inkasent jest zbędny. Uczęszczanie tam trochę przypomina działanie na pokaz.
Pozdrawiam !
TC