Nasza mała Emilka ma już ponad dwa miesiące. To niesamowite jak szybko się zmienia: rośnie, przybywa jej pulchnego ciałka, wyrasta z pierwszych ubranek, w których tuż po urodzeniu niemal tonęła, robi się coraz bardziej zainteresowana światem i komunikatywna.
Wszyscy radzili nam by cieszyć się tymi pierwszymi chwilami, zapamiętywać je jak się da najlepiej, bo mały człowiek się w rozwoju rozpędza, a to, w czym w tej chwili uczestniczymy, nigdy się już więcej nie powtórzy. Nie będzie drugiej szansy, by to wszystko dostrzec. Emilka tylko raz jeden będzie taka mała.
Jesteśmy więc uważni, wyruszyliśmy z Nią w niesamowitą podróż. Każdy dzień przynosi mi jakieś nowe zachwyty. Chwytam je ile tylko sił.
***
Pochylam się nad nią leżącą na macie. Dużo do niej mówię. Opowiadam jej nasz świat i to, co robię. Zadaję pytania. Emilka coraz uważniej mnie obserwuje. Zaczynamy patrzeć sobie prosto w oczy. Widzę swoje odbicie w jej coraz bardziej niebieskich oczach otoczonych długimi rzęsami. Skupiona na mojej twarzy, z ogromnym zainteresowaniem uważnie się przygląda i śledzi każdy mój najdrobniejszy ruch i minę, reaguje na intonację głosu.
W jej oczach widać wszystkie emocje. Jest ciekawość i skupienie. Jest zaskoczenie, zdziwienie czy przestrach - gdy jej oczy robią się tak okrągłe, że widać w nich znaki zapytania. Wreszcie jest radość. I ten cudowny moment uśmiechu z błyszczącymi iskierkami w oczach. Pełen uśmiech - tak szczery, w czystej postaci, świetlisty. Widzę w nim jej ufność. Bezgraniczną ufność tak trudną do opisania. Uśmiecham się do niej czule i ona odpowiada mi uśmiechem. Boskie piękno. Wzruszenie i rozczulenie.
W jej oczach widać wszystkie emocje. Jest ciekawość i skupienie. Jest zaskoczenie, zdziwienie czy przestrach - gdy jej oczy robią się tak okrągłe, że widać w nich znaki zapytania. Wreszcie jest radość. I ten cudowny moment uśmiechu z błyszczącymi iskierkami w oczach. Pełen uśmiech - tak szczery, w czystej postaci, świetlisty. Widzę w nim jej ufność. Bezgraniczną ufność tak trudną do opisania. Uśmiecham się do niej czule i ona odpowiada mi uśmiechem. Boskie piękno. Wzruszenie i rozczulenie.
***
Mama mówiła mi, że budziła się zawsze na każdy wydany przez nas szmer i szelest. Czujny matczyny sen. Teraz już rozumiem. W nocy po prostu się budzę, gdy Emilka zaczyna się kręcić, posapywać i cicho mlaskać. Znajduję w sobie jakieś dodatkowe cudowne siły na takie pobudki i dostrzegam w nich dużo piękna.
Wyjmuję to małe, ale coraz cięższe ciało z kołyski. Jest taka ciepła i rozkoszna. Przeciąga się, choć ciągle ma zamknięte oczy. Siadam z nią wygodnie na łóżku, biorę w ramiona. Wtula się we mnie. I taka śpiąca z zamkniętymi oczami szuka mojej piersi. Robi to bezbłędnie. Przywiera i zaczyna ssać. Pije łapczywie, cicho posapuje, co jakiś czas zabawnie cmoknie. Słyszę przełykanie i wyobrażam sobie, że mleko płynące ze mnie wpada w studnię jej pustego brzuszka, wypełnią ją dając spokój i błogość.
Siedzimy sobie tak razem w ciemnościach nocy rozświetlonej tylko ciepłym światłem małych lampeczek zawieszonych przy oknie. Obok spokojnie i cicho śpi K. Jest 4 nad ranem. Takie niezwykłe, życiodajne zjednoczenie mamy, którą się stałam i córki.
W każdej takiej chwili zdumiewam się i zadziwiam, że to wszystko nie jest snem. Emilka przestaje ssać, jej główka lekko się odchyla. W delikatnym świetle lampek widzę, że broda i kąciki ust są wilgotne od mleka. Wiem, że ma w tej chwili ciepłe, rumiane policzki, których nie widać dobrze w półmroku - ale ma takie zawsze gdy jest najedzona. Dlatego dostała ode mnie przydomek Rumianek.
Mocno zasypia. Nasycona. Tulę ją do siebie taką bezwładną, ciepłą i pachnącą. Trzymam ją chwilę, całuję w główkę i delikatnie odkładam do kołyski, która stoi tuż obok naszego łóżka. Kołyska - rodzinna - pożyczona od mojej siostry. Spały w niej kolejno wszystkie dzieci. Była bezpiecznym schronieniem ich pierwszych snów.
Siedzimy sobie tak razem w ciemnościach nocy rozświetlonej tylko ciepłym światłem małych lampeczek zawieszonych przy oknie. Obok spokojnie i cicho śpi K. Jest 4 nad ranem. Takie niezwykłe, życiodajne zjednoczenie mamy, którą się stałam i córki.
W każdej takiej chwili zdumiewam się i zadziwiam, że to wszystko nie jest snem. Emilka przestaje ssać, jej główka lekko się odchyla. W delikatnym świetle lampek widzę, że broda i kąciki ust są wilgotne od mleka. Wiem, że ma w tej chwili ciepłe, rumiane policzki, których nie widać dobrze w półmroku - ale ma takie zawsze gdy jest najedzona. Dlatego dostała ode mnie przydomek Rumianek.
Mocno zasypia. Nasycona. Tulę ją do siebie taką bezwładną, ciepłą i pachnącą. Trzymam ją chwilę, całuję w główkę i delikatnie odkładam do kołyski, która stoi tuż obok naszego łóżka. Kołyska - rodzinna - pożyczona od mojej siostry. Spały w niej kolejno wszystkie dzieci. Była bezpiecznym schronieniem ich pierwszych snów.
***
Na dobranoc śpiewam Emilce kilka kołysanek. Aaa kotki dwa i Idzie niebo ciemną nocą. Te zawsze śpiewała nam Mama. Była jeszcze jedna melodia - obecna w moim dzieciństwie zawsze niezależnie od pory roku - “Lulajże Jezuniu”. Gdy zamknę oczy, widzę jej postać siedzącą przy moim lub mojej siostry łóżku, pochylającą się na którąś z nas i cicho, delikatnie, pięknie śpiewającą.
Pamiętam czułość w jej głosie. Słyszę jakby przed chwilą “moja Perełko”, “Aniołeczku”, “świata Kwiateczku”.
Zaczęłam więc śpiewać i ja tę koledę-kołysankę choć głos mi się łamał. Z oczu popłynęły mi łzy i kilka z nich kapnęło na główkę Emilki. W głowie śpiewałam razem z Mamą. Nasze głosy się mieszały. Wiem, że gdyby tylko była z nami to śpiewałaby dla Emilki. Śpiewamy więc razem.
Pamiętam czułość w jej głosie. Słyszę jakby przed chwilą “moja Perełko”, “Aniołeczku”, “świata Kwiateczku”.
Zaczęłam więc śpiewać i ja tę koledę-kołysankę choć głos mi się łamał. Z oczu popłynęły mi łzy i kilka z nich kapnęło na główkę Emilki. W głowie śpiewałam razem z Mamą. Nasze głosy się mieszały. Wiem, że gdyby tylko była z nami to śpiewałaby dla Emilki. Śpiewamy więc razem.
***
Trzymam w ramionach i kołyszę Maleństwo. Jest boskim darem, niezwykłym prezentem który dostaliśmy w tym roku i którym mamy się zaopiekować najlepiej jak tylko się da. Uświadomiłam sobie to jeszcze bardziej w to Boże Narodzenie. Trzymam na rękach cud utkany przez Boga. Jestem prawdziwą szczęściarą, że dane mi w nim uczestniczyć. Nie mogę się bać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz