Żeby tak jednym słowem ogarnąć te czterdzieści lat, które za mną. Bogate we wszystko, co z jasnej i ciemnej strony życia. Że problemy, smutki, troski i niepokoje – to jasne. Mimo to, gdy dziś ponad to wszystko wzlatuję, patrzę wstecz, patrzę na teraz i przede wszystkim czuję wdzięczność.
Wobec Boga, rodziców, rodziny, mojej Miłej, przyjaciół, znajomych, świata czy tak zwanego losu. Za to gdzie jestem, jaki jestem, z kim i dla kogo. Za dary najprostsze: czytania, pisania, rozmawiania, modlitwy, pytania, dostrzegania, zachwytu i zadziwienia. Wdzięczność.
I jeszcze Miłosz urodzinowy: „Jakież życie, jakiż los! Absolutnie niemożliwy do logicznego ułożenia w przyczyny i skutki, z lukami, które mogły wypełnić jedynie cudowne przypadki boskiej interwencji” (z tomu „Piesek przydrożny”).
O tak, wdzięczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz