Mogę to sobie tylko wyobrazić – Twoją radość, że masz nas wszystkich przy jednym stole. Tak jak w Twoją wymarzoną ostatnia Wigilię, gdy udało Ci się zgromadzić w jednym miejscu, na wyciągniecie ręki tych, którzy byli ci najbliżsi.
Świętowalibyśmy Twoje okrągłe 60 urodziny. Zapewne śmiesznie marszcząc piegowaty nos zerkałabyś na nas szeroko otwierając oczy i mówiąc: „Oj, jaka stara baba jestem…”. Zrobilibyśmy Ci może jakąś niespodziankę – tak, na pewno byłby tort ze świeczkami, a mała B. śpiewałaby swojej Babci nieodłączną urodzinową piosenkę. A jeszcze mniejsza T. patrzyłaby na Ciebie rozbrajająco swoimi niezwykłymi radosnymi oczami, które przekazać mogą do wnętrza każdego, kto w nie uważnie spojrzy tyle ufności i prostego szczęścia, że od razu jakoś łatwiej żyć w naszym dorosłym świecie.
W całym domu byłby radosny rozgardiasz i krzątanina szemrząca krokami pomiędzy kuchnią i salonem, dotyk różnych mniejszych i większych kapci na kafelkach i drewnianej coraz bardziej wytartej podłodze. Brzęk filiżanek, talerzyków, dorabianie kolejnych porcji herbaty, dokrajanie ciasta, a w tle sączące się z głośników jazzowe brzmienia przetykane gwarem dziecięcych głosów i pisków. Na pewno byłabyś nieco oblężona, bo małe dłonie łapałyby Cię za kolana i dłonie i robiłyby wszystko byś pomogła małemu ciału bezpiecznie wgramolić się na Twoje kolana. Byłoby łapanie okruchów ciasta i tamowanie herbacianych potopów. Byłby najczystszy radosny śmiech.
Wszystkich obecnych spowijałoby poczucie, że właśnie tu i teraz to najważniejszy wspólny czas na tym świecie. Rodzinna wieź niewidoczna choć taka wyczuwalna, unosząca się w słowach i gestach, otulająca wszystkich bez wyjątku. Jestem pewna, że tak by było.
Na zawsze jednak pozostaniesz o trzy lata młodsza. Dziś, 3 grudnia, nie będzie urodzinowego tortu i Twojej radości, którą moglibyśmy zobaczyć. Zniknęłaś stąd, choć cały czas jest Twoje krzesło przy stole. Wszystko toczy się dalej. Będziemy też pili herbatę z cytryną przygotowaną przez Tatę – taką jak lubiłaś. Dwie małe dziewczynki będą biegały po Twoich śladach ciągle obecnych w tym domu. Pożegnają mnie machaniem. Drzwi odgrodzą tętniące dziecięcym gwarem mieszkanie od ciszy i półmroku klatki schodowej. Będę zbiegała po schodach w dół z trzeciego piętra – szczęśliwa, że wszystko toczy się dalej, ale jednocześnie pełna ogromnego bólu, że toczy się bez Ciebie tu z nami. To nie mija, rozumiesz? Zimne grudniowe powietrze schłodzi i zatrzyma mi na policzku łzy. Widzisz nas? Prawda? Wszystkiego najlepszego, Mamusiu!
Czuję dokładnie to samo. Trzy miesiące temu umarł mój Tata.
OdpowiedzUsuń