Jan Jasiński – urodził się w 1877 roku we wsi Trzciniec koło Pułtuska (parafia Przewodowo). Ojciec miał na imię Roch a matka Rozalia. W 1905 roku ożenił się z Marianną Bochenek. Mieli 4 córki i 2 synów. Jedna z tych córek, Stanisława, wyszła za Józefa Czyżewskiego i urodziła syna Stanisława. Ten z kolei ożenił się z Kazimierą Bondel by na świat powołać Jadwigę, moją mamę.
Mój prapradziadek wywodził się z drobnej szlachty wileńskiej. Rodzinna historia przekazywana przez pokolenia mówi, że w pierwszej połowie XVIII wieku jego przodek popadł w jakiś konflikt, który zmusił jego oraz kilku innych właścicieli sąsiednich majątków do nagłego opuszczenia rodzinnej ziemi. Uciekinierzy od wileńskiego biskupa otrzymali list polecający do biskupa płockiego i w ten sposób znaleźli się w okolicach Pułtuska. Tu też założyli wieś Trzciniec, w której dwa wieki później urodziła się moja mama.
Jan Jasiński był postacią wyjątkową. Wszechstronnie uzdolniony, znał się na szewstwie, kowalstwie, stolarce i mechanice. Co więcej parał się medycyną ludową. Zbudował sam coś na kształt bani parowej, która miała podobno właściwości lecznicze. Mówi się, że przychodziły do niego na te kąpiele również miejscowe kobiety, co naturalnie nie bardzo podobało się mojej praprababce Mariannie (która nota bene była wiejską akuszerką).
Samodzielnie zaprojektował i wykonał na zamówienie maszynę służącą do mielenia zboża. Dzięki niej można było obyć się bez młyna. Podobno stoi ten wynalazek do dziś w sąsiedniej wsi i gdyby nie zużyte elementy, działałby dalej.
Zmarł 17 marca 1944 roku w rodzinnym Trzcińcu.