środa, 5 października 2011

Psalm nad urwiskiem


Jaka była cudna pogoda w sobotę! Obudziłam się z myślą, że muszę, koniecznie muszę powędrować na spacer. Jak to dobrze, że mieszkamy w takim miejscu - wystarczy oddalić się tylko kawałek i wkracza się w nadwiślańską strefę ciszy i spokoju. Wędrowaliśmy chwilę nad rzekę, a ja co i rusz zachwycałam się tym co widzę - pierwszymi śladami jesieni. Przez ostatnie tygodnie, przez wszystkie myśli o Mamie nie potrafiłam się uważnie rozglądać. Teraz po raz pierwszy, w czasie tego spaceru, poczułam, że jeszcze mam w sobie radość życia - nie zniknęła. Patrzyłam na świat i czułam ogromne szczęście, że tu jestem. Coś aż ściskało mnie w środku z tej odkrytej radości. Usiedliśmy na skraju wiślanego urwiska, by się w ciszy pomodlić. Ciepłe słońce świeciło mi w twarz, włosy co jakiś czas targał mi lekki jesienny wiatr, piękna, spokojnie płynąca woda - jakże kojąca. Moje wnętrze śpiewało sobie urywki z Psalmu 103, który został mi dany przez dobrego księdza jako lekarstwo na smutną duszę:

Błogosław, duszo moja, Pana, i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach!
On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce,
On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem,
On twoje dni nasyca dobrami (...)Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny (...)
Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca (...)

Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem. Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu.
ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje. (...)

Błogosławcie Pana, wszystkie Jego dzieła,
na każdym miejscu Jego panowania: błogosław, duszo moja, Pana!

Chyba lekarstwo zaczyna działać, daje mi spokój.

Po tym przystanku na brzegu powędrowaliśmy dalej. Mój Ukochany towarzysz musiał mnie powstrzymywać przed nieustannym robieniem zdjęć. A ja po prostu nie mogłam przestać się zachwycać. Uzmysłowiłam sobie ze zdziwieniem, że tym samym podziwiam piękno przemijania przyrody. Umierania. Jednocześnie radując się myślą, że przecież za trochę będzie się rodziła na nowo.
Więcej zdjęć szaleńczo napstrykanych możecie zobaczyć tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz