Najpierw są zmysły: słucham, czytam, oglądam, czuję, wącham. Różnorodne bodźce wpadają we mnie kanałami zmysłów. Faktem jest, że - z natury ciekawy i uważny - świadomie lub podświadomie poszukuję tego bogatego materiału, który później ma szansę przerodzić się w coś ciekawego w moim wnętrzu.
Potem jest to łacińskie odbicie (reflectere) - w jakiś tajemniczy sposób, nie do końca przeze mnie kontrolowany, ów materiał natrafia na podatny, żyzny grunt mojego ciekawskiego "ja". Odbija się pod odpowiednim kątem i objawia w postaci nagle odkrytej myśli, refleksji właśnie.
Większość z nich pozostaje na zawsze we mnie, tworząc ten pasjonujący obszar tajemniczego życia wewnętrznego. Niektóre jednak - w dobrych okolicznościach - znajdują ujście podczas przyjacielskiej rozmowy. I to jest prawie jak święto, manifestacja kawałka mnie. Zdarza się, że niektóre refleksje zapragnę spisać i podzielić się z tymi, którzy odwiedzają Zarysownik. Tak, są też takie, których wcale nie chcę ujawniać i pozostają tajemnicą. Wszak my wszyscy - homines sapiensis, ludzie myślący - mamy trzy życia: publiczne, prywatne i sekretne (Gabriel Garcia Marquez).
Lubię przywoływać fragment pięknego wiersza Miłosza, gdy myślę o tym całym procesie: od zmysłów do refleksji.
Kto chce malować świat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w słońce.
Bo pamięć rzeczy, które widział, straci,
Łzy tylko w oczach zostaną piekące.
Niechaj przyklęknie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promień od ziemi odbity.
Tam znajdzie wszystko, cośmy porzucili:
Gwiazdy i róże i zmierzchy i świty.
Bo pamięć rzeczy, które widział, straci,
Łzy tylko w oczach zostaną piekące.
Niechaj przyklęknie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promień od ziemi odbity.
Tam znajdzie wszystko, cośmy porzucili:
Gwiazdy i róże i zmierzchy i świty.
Czesław Miłosz, Słońce, z tomu Ocalenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz