niedziela, 22 listopada 2009

W służbie Wielkiego Armatora

Cywilizacja europejska objawiła się Conradowi najdoskonalej w swej angielskiej wersji. A cywilizacja conradowskiej Anglii była cywilizacją kupiecką. Nawet jej romantyzm był kupiecki. Stąd zmitologizowana postać armatora. Daleka potęga wyznaczająca kursy statkom po oceanach globu, wyposażona w moc nagradzania i karania; źródło obowiązków i przedmiot lojalności. Nigdy nie sformułowana dosłownie alegoria Wielkiego Armatora jest jednym z tych wysiłków wyobraźni, jakie podejmują ludzie zbyt dumni albo zbyt świadomi własnych ograniczeń, a może nazbyt wobec siebie uczciwi, by znaleźć ukojenie w koncepcji Objawienia. Ludzie małej wiary, lecz wielkiej tęsknoty. Ich nieosiągalny Bóg manifestuje się hipostazami cywilizacji, prawa, honoru lub obowiązku. Jest równie surowy, jak Najwyższy Sędzia, jak biblijny Pan Zastępów. Jest bezwzględnie wymagający. Brak mu tylko miłosierdzia. 
Jan Józef Szczepański, Przed nieznanym trybunałem.

Czytając książki Conrada, zawsze miałem poczucie, że jest w nich jakaś nieokreślona i nienazwana metafizyka. Jakaś świecka religia, zbyt dumna, by nazywać ją po imieniu. I ta tajemnicza głębia niezmiennie mnie pociągała. Jan Józef Szczepański po mistrzowsku potrafił tę rzeczywistość nazwać i opisać. Niezwykła alegoria Wielkiego Armatora natychmiast działa na wyobraźnię.

Natrafiłem na ten tekst przypadkowo wczoraj, w dzień moich imienin - Konrada. Jest to również drugie imię Korzeniowskiego, które uczynił swym pseudonimem - nazwiskiem - elementem tożsamości i identyfikacji. Gdy myślę o swoim imieniu, o symbolice, którą niesie, czy o tożsamości, jaką nadaje, nigdy nie przychodzi mi do głowy któryś ze świętych Konradów (a było ich przynajmniej trzech). Staje mi wtedy przed oczyma Joseph Conrad - Józef Konrad Korzeniowski i jego cicha metafizyka powinności oraz unikalne połączenie romantyzmu z pozytywizmem. Wczoraj obraz ten został przez J.J. Szczepańskiego wzbogacony o alegorię Wielkiego Armatora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz