czwartek, 31 grudnia 2020

Koniec roku

Koniec tego roku uczciliśmy wspólną wycieczką rowerową. Aktywnie i rodzinnie – choć tylko w trójkę, a chciałoby się przecież ten czas spędzać w większym gronie bliskich osób. Zrobiliśmy Emilce niespodziankę i pierwszy raz przyjechaliśmy po nią rowerami do żłobka we dwoje (najczęściej odbieram ją ja sam rowerem lub od czasu do czasu Hania samochodem). Radocha była wielka! Emilka pokazywała Hani, którędy zwykle jeździmy i co po drodze oglądamy.

- To jest nasza trasa, wiesz? – tłumaczyła mamie, cała dumna. 
Naturalnie musieliśmy zajrzeć do lokalnej małej piekarni, jak zawsze. Emilka regularnie kupuje tam bułkę z ziarnami lub rodzynkami i ciasteczko. 
- A dziś przyjechałam z mamą! – zakomunikowała znajomej pani w piekarni od razu po wejściu. To są miłe sytuacje. „Pani blondynka” – jak Emilka ją nazywa, żeby odróżnić od drugiej pani z piekarni o czarnych włosach – ucieszyła się wyraźnie i powiedziała Emilce, że chętnie pozna mamę. Potem sympatycznie życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego w Nowym Roku. 
Jechaliśmy potem we trójkę – zatrzymując się tradycyjnie przy krzyżu z Jezusem, który ma gołe stopy – Emilka pokrzykiwała swoje „juhu!”, „jedziemy!” oraz „szybko!”, tłumaczyła Hani, że teraz jedziemy po „drodze z dziurkami” i dlatego tak trzęsie, a potem będzie nasza kładka, na którą wjeżdża się ślimakiem itp. 
Nie było w tym wszystkim niczego nadzwyczajnego. Nawet aura niezbyt była sympatyczna. A jednak dobrze tak nam było i szczęśliwie, ciepło w sercach. 
Właśnie tego, drodzy Przyjaciele i Znajomi, życzymy Wam na Nowy Rok 2021. Tego uczucia ciepła w sercu, tej rodzinnej bliskości i radosnej aktywności choćby tylko na własnej ulicy! Wszystkiego dobrego!



czwartek, 24 grudnia 2020

O czułości

Odkąd Emilka jest z nami, inaczej patrzę na Boże Narodzenie. Pojawiły się nowe pytania i wyobrażenia. Na przykład taki obraz, na którym to Józef odbiera poród Jezusa. A jeśli nawet nie odbiera, to jest przy Maryi i trzyma ją za rękę, głaszcze po zmęczonej głowie. Gdy rodziła się Emilka i kawałek jej główki pokazał się już na tym świecie – a Hania miała kilka sekund oddechu – położna zachęciła mnie, bym dotknął delikatnie maluszka. Tak zrobiłem. Ten moment chyba najbardziej zapamiętałem z tej długiej nocy. Pierwsze nasze spotkanie, pierwszy dotyk innego niż mama człowieka, pierwszy na tym świecie gest czułości. O tym teraz dla mnie są święta Bożego Narodzenia: o czułości.

Tego Wam, drodzy znajomi i przyjaciele, wraz z Hanią najserdeczniej życzymy. Byście potrafili czułość z siebie rodzić, hojnie rozdawać i czułość od bliskich przyjmować.
A to zdjęcie – zrobione w styczniu 2019 roku – jest moim ulubionym „tatusiowym” obrazem czułego bycia obok siebie, dla siebie nawzajem. Hania pięknie uchwyciła tu coś nieuchwytnego.



poniedziałek, 14 grudnia 2020

Biblia dla dzieci

„Pokaż mi Abrahama!” – zawołała Emilka któregoś dnia.A wszystko stąd, że w ostatnich tygodniach lubi oglądać swoją pierwszą „Biblię” w obrazkach (same rysunki, żadnego tekstu). Ogląda sama lub siadamy razem i opowiadam jej w sporych skrótach niektóre historie biblijne. 
- Że Bóg stworzył świat – ja. - I góry – dodaje Emilka, bo pamięta, o czym rozmawialiśmy wędrując wspólnie po bieszczadzkich połoninach pod koniec października. 
- Że Bóg jest naszym przyjacielem – ja. – I zrobił taką tęczę – słusznie dodaje Emilka w tym kontekście. 
- Że w raju mieszkali Adam i Ewa – ja. – I chodzili na golasa – zauważa moja dwulatka. 
No i lubi też historię o tym, jak do Abrahama przyszło trzech gości, a on ich zaprosił na obiad. - I jedli pod drzewem – ja. – Jak my – dodaje Emilka, bo faktycznie latem w naszym ogródku regularnie jadaliśmy w cieniu naszego dębu. 
Natomiast kilka dni temu przeszliśmy na „wyższy” poziom i Emilka teraz zainteresowała się „Biblią” dla dzieci z obrazkami i krótkimi tekstami. Tekstów właściwie jeszcze nie czytamy w całości, tylko jakieś zdanie, natomiast rysunki jej się podobają i pobudzają jej wyobraźnię. Przykładowo dziś zatrzymała się na tej załączonej ilustracji z Jezusem i dziećmi.
- Oni robią kółko graniaste – opowiada mi Emilka, nawiązując do swoich zabaw ze żłobka i słowo „graniaste” mówiąc bardzo po swojemu lecz jednak zrozumiale. – I potem robią bęc. I Pan Jezus też robił bęc…
Tego jakoś nie potrafię skomentować, opowiadam więc jej trochę o tym, że Jezus lubił dzieci, że na pewno się z nimi bawił i że nawet dorośli powinni zawsze być trochę jak dzieci.
- I jest mama kaczka i małe kaczuszki – nagle pokazuje Emilka, chyba nie zważając zbytnio na moje opowieści. 
Próbuję wtedy wrócić do głównego tematu i przyznaję, że trochę się zapędziłem, powiedziałem coś o królestwie niebieskim – zdążyłem nawet poczuć lekką dumę, że z córką tak sobie fajnie „teologicznie” rozmawiamy – kiedy to Emilka przerywa i wyraźnie wzburzona pyta:
- A gdzie tata kaczka?

wtorek, 8 grudnia 2020

Przystanek przy krzyżu

Emilka nadal chętnie jeździ ze mną rowerem, więc nie przejmujemy się zbytnio zimnem i małym śniegiem (dziś). Ubieramy się tylko adekwatnie i wracamy ze żłobka do domu różnymi ścieżkami, opowiadając sobie świat. Obowiązkowym punktem naszych wycieczek jest wizyta w lokalnej małej piekarni (to temat na inną opowiastkę). A po drodze zatrzymujemy się dwa, trzy razy, najchętniej w punktach jakoś charakterystycznych, żeby coś poopowiadać, napić się wody (mamy specjalny termos) i zagryźć bułką z piekarni.

Dziś zatrzymaliśmy się przy wysokim przydrożnym krzyżu z wyrazistą postacią Chrystusa, który jest zadbany i ładnie oświetlony (jeździmy po zmroku). Emilka patrzy i opowiada, jak to ma w zwyczaju:
- Jest krzyż, flaga, świeczka i takie światełka (zna wszystko, bo bywamy tu dość często).
Potem zadziera głowę do góry i dodaje:
- I Jezus.
Widzę, że wpatruje się w ukrzyżowanego, cierpiącego Jezusa z przejęciem na twarzy. I zastanawiam się, czy to już jest ten czas, gdy dziecko pyta „dlaczego”, „co mu się stało” czy „kto go tam zawiesił”? Już zaczynam się szykować do jakichś sensownych odpowiedzi, gdy Emilka kwituje:
- Ma gołe stópki.
I tu tak zwana kurtyna, która przykrywa moje tak zwane mądrości a odsłania praktyczną mądrość dziecka.