
Przez cały koncert chodziła mi po głowie uporczywa myśl. Dotyczyła gmachu filharmonii. Coraz częściej spacerując po Warszawie mam wrażenie, że stąpam po gruzach niegdyś pięknej Stolicy. Coraz częściej wydaje mi się, że to, co widzę, jest jedynie marną prowizorką, ersatzem tego, co odeszło bezpowrotnie w niepamięć. To samo dotyczy właśnie filharmonii. Filharmonia Warszawska została wzniesiona w latach 1900-1901 według projektu Karola Kozłowksiego, który wzorował się na paryskiej Opéra Garnier. Budynek ten zdumiewał bogactwem rzeźb, popiersi, portretów i najrozmaitszych zdobień. Olśniewający efekt z zewnątrz dopełniał kopulasty dach, a w środku neogotyckie szatnie, wytworne foyer oraz niezwykle elegancka sala główna z wielkim plafonem - malowidłem Antoniego Strzałeckiego Życie muz na Olimpie.
Filharmonia Warszawska została spalona w czasie oblężenia miasta we wrześniu 1939 r. a podczas powstania warszawskiego uległa zbombardowaniu i znacznemu zniszczeniu. Po wojnie można ją było jeszcze uratować i odbudować, wykorzystując sporo zachowanych dekoracji. Ale w 1953 roku usunięto wszystko to, co zostało po świetności dawnego gmachu i do 1955 roku zbudowano zupełnie nowy budynek w stylu bliżej nie znanym... Oczywiście nie zmienia to faktu, że ta szacowna instytucja prezentuje muzykę i muzyków najwyższej klasy.
Witam !
OdpowiedzUsuńA gdzie mają chodzić osoby z drugim stopniem umuzykalnienia, tzn. tacy, którzy tylko wiedzą kiedy grają ?
Pozdrawiam
TC