
Za to lubię Iwaszkiewicza. Smutna powojenna historia o śmiertelnie chorej kobiecie, która podczas wojny straciła dwóch synów, a także o młodym życiu niespodziewanie przerwanym przez nagłą śmierć. A tu - w tej niewesołej i "ibsenowskiej" scenerii - pojawia się mimochodem krowa, która niesie w pysku pęk niezapominajek i - o dziwo - nie zjada kwiatów! Jakiż symboliczny obraz. Interpretację pozostawiam czytelnikom :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz