sobota, 24 stycznia 2015

Nocowanie u cioci

Kiedy miałam pięć czy sześć lat, co jakiś czas rodzice zgadzali się, bym spędziła wieczór i noc u Cioci Basi. To uczucie, które mi wtedy towarzyszyło i które pamiętam, było pomieszaniem ogromnej radości, niecierpliwości i silnego przekonania, że przeżyję jakąś przygodę. Nocowanie z dala od domu u ukochanej Cioci było zawsze sygnałem, że będzie inaczej niż zwykle, że zostanę wpuszczona do jej domowego świata.

Ciocia Basia, siostra Babci Marysi, była samotna, nigdy nie założyła własnej rodziny. Poświęciła swój czas i serce pomagając w wychowywaniu swoich siostrzenic i siostrzeńca, a potem „wnuków” czyli mnie i mojej siostry. Tak bardzo lubiłam jej poczucie humoru i czułość. Zaproszenie do niej na noc było czymś wspaniałym i wyczekiwanym.

Pamiętam klatkę schodową kamienicy na Grochowie, wspinałyśmy się na kolejne piętra, by skręcić w lewo w głąb korytarza, który prowadził do drzwi jej mieszkania. Szczęk kluczy w zamku, skrzypnięcie otwieranych drzwi, pstryk światła w przedpokoju włączanego wprawną ręką właścicielki. W mieszkaniu był mały przedpokój, na wprost wejście do łazienki, po lewej drzwi do całkiem sporej kuchni, a po prawej do pokoju pełniącego rolę sypialni i salonu. Skrzypiąca klepka, zapach pasty do podłogi i takie filcowe, prostokątne szmatki, na których można było stawać stopami i posuwistymi ruchami pomykać po przestrzeniach pokoju by froterować podłogę.

Przekroczenie progu tego domu wyznaczało dla mnie wieczór szczególny. Był to czas tylko dla nas, wtedy obie dla siebie byłyśmy najważniejsze. Czułam się tam bezpiecznie. Mam przed oczami jakieś obrazy z tych wizyt. Takie migawki. Wspólne szykowanie kolacji. Wyjmowanie talerzyków i sztućców z kuchennego kredensu, dreptanie między kuchnią i pokojem, przeciągły gwizd czajnika. Smak nietypowej przekąski, która zawsze była gotowa, gdyby na coś nagle się miało ochotę: słone paluszki maczane w majonezie...

Wieczorne rozkładanie polowego łóżka, powlekanie kołdry i poduszki pachnącymi, wykrochmalonymi białymi poszwami. To skrzypiące polowe łóżko, na którym zawsze spałam stawało tuż obok dużego łóżka Cioci. Gdy przykładałam głowę do poduszki i układałam się na lewym boku mogłam patrzeć na nią leżącą na swoim posłaniu. Spod przymkniętych powiek podglądałam ją układającą się ze snu. Na jej nocnej szafeczce stała lampa, którą uwielbiałam za jej światło jakim obdarowywała półmrok pokoju. Lampa ta miała klosz, który rzucał na ścianę i sufit setki odblasków. Zachwycające drobiny ciepła rozrzucone po pokoju. Teraz tę właśnie ciociną lampę mamy u siebie w sypialni. Jest dla mnie skarbem.

Ale to, co najbardziej utkwiło mi w pamięci to fakt, że Ciocia Basia udostępniała mi swój dorosły, kobiecy świat. Mogłam za jej zgodą otworzyć ciężko wysuwającą się szufladę w dużej komodzie pełną zachwycających drobiazgów. Dotykałam małymi palcami misternie wykończonych modelinowych broszek w kształcie kwiatów, zakładałam na palce dużo za duże pierścionki z cyrkoniami i innymi kolorowymi oczkami, przymierzałam niezliczone sznury koral i koralików, zakładałam na małe uszy kolejne pary barwnych klipsów.

Układałam, przekładałam, dotykałam tych cudów z dziecięcą radością w oczach, zwiedzałam wszystkie szufladowe zakamarki. Były jeszcze dwa miejsca, do których miałam dostęp. Za drewnianymi drzwiczkami dużej szafy wnękowej pachnącej naftaliną była półka, a na niej nylonowe halki, białe, kremowe, delikatnie różowe, z koronkami i bez. Za zgodą Cioci stawały się one moimi balowymi suknami, takimi powłóczystymi, lejącymi się. Do tego oczywiście buty na obcasach wydobyte w głębin małej szafki w przedpokoju z której pachniało mieszaniną pasty do butów, skóry i potu.

I był jeszcze ogromny wybór szydełkowych, trójkątnych chust z frędzlami mieszkających na jeszcze innej półce. Fantastycznie nadawały się na nakrycie głowy. Mogłam się dokładnie obejrzeć, od stóp do głów w tych pięknych kreacjach, gdyż w korytarzu wisiało duże lustro, w którym widziałam się cała.

A rano uwielbiałam się przyglądać Cioci robiącej makijaż. Zawsze siadała przy stole, wyciągała z kosmetyczki malutkie okrągłe lusterko, siadała twarzą do balkonowego okna i przyglądała się sobie uważnie. Pociągała brwi czarnym ołówkiem, malowała usta koralową szminką. Patrzyłam z zachwytem na śmieszne miny, które  przy tym robiła.

Ostatnio moja siostrzenica, pięcioletnia już B. ni stąd ni zowąd przytuliła się do mnie mocno. Zaczęła mnie delikatnie głaskać po włosach, a że akurat siedziałam, a ona stała tuż przy mnie to mogłam patrzeć prosto w jej błyszczące, uważnie patrzące na świat oczy.

Ciociu Haniu, bo ja to Cię bardzo kocham – powiedziała wolno. - Czy możemy zrobić tak, że ty się z moją mama umówisz i ja bym do Ciebie przyjechała do domu? Bo ja bym chciała u Ciebie i Wujka nocować... Poukładałbym Ci kolczyki i bransoletki, dobrze?

Spojrzała na mnie z ogromną nadzieją. A ja w jej oczach widziałam siebie, małą, właśnie w jej wieku. Wróciło do mnie to uczucie, które miałam gdy wiedziałam, że będę nocowała u Cioci Basi. Historia zatacza koło. Mała Hania nocowała u Cioci B. Mała B. będzie nocowała u Cioci Hani. Tak kochana B. tak właśnie zrobimy! Jak najszybciej.

2 komentarze:

  1. Pięknie Haniu napisałaś o naszej Cioci, tak, tak, to też była moja Ciocia, ale ja miałam Ją tylko przez chwilę przy sobie i byłam trochę starsza. Jako nastolatka przyjechałam do c.Basi na kilka dni i były to niezapomniane chwile. Nie mogła wtedy wszędzie chodzić ze mną, bo jeszcze pracowała, miałyśmy więc tylko popołudnia i wieczory dla siebie, jeśli nie jechała do swojej siostry, a Twojej babci Marysi. Dała mi klucz do mieszkania i mogłam sama wypuszczać się do miasta i wracać, kiedy chciałam. Nie pamiętam szczegółów, ale pamiętam aurę, która tym wieczornym rozmowom towarzyszyła...Dobrze, że mała Basia ma też taką wspaniałą ciocię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo miłe wspomnienie i ta lampa. Choć ogólnie nigdy nie przepadałem za tymi elektrycznymi wersjami lamp naftowych, to mam sentyment do tego właśnie typu kloszy, o fakturze plastra miodu. Rzeczywiście dają świetny efekt na ścianie i jakąs aurę tajemniczości. U mojej chrzestnej była również lampka z takim samym kloszem, a także żyrandol z chyba czterema takimi kloszami.

    OdpowiedzUsuń