wtorek, 26 maja 2015

We mnie

Klęczałam dzisiaj na łazienkowym dywaniku i pomagałam zakładać piżamy rozgrzanym dopiero co zakończoną kąpielą siostrzenicom. Szukałyśmy nogawek, ogarniałyśmy mokre kosmyki grzywek wpadających im do oczu, patrzyłyśmy sobie w oczy i parskałyśmy śmiechem. Jedna mówiła przez drugą. I każda miała mi do opowiedzenia bardzo ważną historię. O guzie na czole, o przedszkolnym pikniku, o nowej piżamie, o dopiero co śpiewanej piosence.

Większa B. i mniejsza T. Gramoliły mi się kolejno na kolana, a ich małe ręce obłapiały mnie mocno za szyję. Od małej T. która wariowała robiąc uroczy dziubek z ust i wciągając policzki otrzymałam przy tych łazienkowych manewrach niespodziewanego, radosnego całusa prosto w czubek nosa. 

Za moimi plecami pojawiła się cicho moja siostra O. , która pogłaskała mnie delikatnie po głowie mówiąc: Ojej takie włosy jak u Mamy, zupełnie jak u Mamy…

Przeniosłam się w czasie. To Ona. Klęczy przy wannie i ubiera mnie i moją siostrę w piżamy. Z czułością, troską, uśmiechem. Potem gdy nie mogę zasnąć i niecierpliwie wiercę się w swoim łóżku śpiewa mi tuż nad głową „Aaa kotki dwa…” albo „Lulajże Jezuniu”. Czuję jej dotyk. Głaszcze mnie po głowie. Śpij Myszeczko – mówi cicho. Całuje mnie w czoło. Jej pochylającą się nade mną postać oplata delikatne, ciepłe światło sączące się przez uchylone drzwi z przedpokoju. Jest zawsze obowiązkowo zapalone, gdy my dwie, jeszcze małe, zasypiamy. Pozwala oswoić gęstniejący i straszący mrok dziecięcego pokoju.

Tyle miłości, którą mnie obdarowała. Tyle przytuleń. Tyle rozmów, także tych dla obu z nas trudnych. Tyle godzin spędzonych razem w kuchni, której przestrzeń w jakiś niewytłumaczalny sposób ułatwiała nam dzielenie się sobą i swoim życiem. Tyle wymienionych spojrzeń. 

Ja też czasami ze śmiechem całowałam ją w zgrabny, piegowaty nos.

To już czwarty Dzień Mamy bez niej obok. Odkąd jej fizycznie i namacalnie nie ma, czuję, często, choć nie umiem tego wytłumaczyć, że jest we mnie. Zerkając w lustro widzę jej oczy i jej spojrzenie. Niektóre moje gesty są jej gestami. Mamy to samo imię. Towarzyszy mi. Niosę ją w sobie.



Lubię patrzeć na to zdjęcie. Zrobione w 1975 r. Jest zakochaną narzeczoną, żoną zostanie za rok. Po raz pierwszy będzie mamą w kwietniu 1978 r. Mała Ania – ciężko chora, przeżyje tylko tydzień. Nawet się nie zobaczą. Potem z całych sił będzie czekać na mnie, modląc się bym była zdrowa i by wszystko było w porządku. Poznamy się na tym świecie w kwietniu 1980. W grudniu 1983 pojawi się w jej życiu jeszcze jedna dziewczynka - moja siostra O.

Dziewczyna ze zdjęcia do 23 sierpnia 2011 roku będzie tworzyła niepowtarzalną macierzyńską historię.

Mamo! Dziękuję Ci za wszystko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz