poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zerwane korale


Uczestnicząc w śmierci innych ludzi, w śmierci bliskich, sami trochę umieramy, sami stajemy się trochę bardziej śmiertelni
/Andrzej Stasiuk, „Grochów”, s. 37/

Mróz szczypiący w nos i policzki, skrzypiący pod nogami śnieg, obłoczki pary wydychane z naszych ciepłych ust w zimową przestrzeń. Ledwo odczuwalny dotyk zimowego słonecznego światła przedzierającego się przez nagie gałęzie drzew. Dreptaliśmy noga za nogą, przecieraliśmy wąski szlak w zasypanej śniegiem do połowy łydek alejce. Pustka. Cisza. Tylko nasza żywa obecność zakłócająca spokój. Odrealnienie. 

My stąpający środkiem alei, jak korytarzem, po obu naszych stronach niekończące się rzędy niby-łóżek. Każde z nich przykryte grubą, puchatą ciepłą kołdrą. Pierzyną utkaną ze śniegu, opatulającą dokładnie to, co pod nimi. Spokojny, cichy sen zmarłych. Zimowe, śniegowe okrycia grobów. Nawet krzyże ubrane zostały w białe czapy. Setki, tysiące niezwykłych kołder bielejących po horyzont.


Przyszliśmy Cię odwiedzić, Babciu. Dokładnie wczoraj minęły 4 lata od Twojego odejścia. Kolejna rocznica, w którą nie chce się wierzyć. Odnaleźliśmy Cię pod puchatą warstwą śniegu. Ogrzaliśmy płomieniem kilku zniczy. Rozmawialiśmy o tym, że pamiętamy tamten dzień jak dzisiaj. Jakby to, co się stało i co już nie może się odstać, było przed chwilą. Wczoraj. Zadumani nad grobem, wpatrujący się w mroźną przestrzeń, przypominaliśmy sobie Ciebie w tych ostatnich wspólnych godzinach na tym świecie. 

A ja pod powiekami miałam jeszcze poranny, świeży sen, w którym Cię spotkałam. Pojawiłaś się w nim zupełnie nieoczekiwanie, zaświadczając - z uśmiechem patrząc mi w oczy i kiwając siwą głową - że owszem, było źle, był szpital, ale przecież wszystko jest już dobrze. I teraz, w tym śnie, jesteś tu ze mną i możesz mi odpowiedzieć na pytania, na które nie znam odpowiedzi, a które mi chodzą ostatnio po głowie. Poszukuję przecież rodzinnych opowieści, które się gdzieś pogubiły, które się rozsypały jak zerwane korale. Zniknęły, zatarły się przez nieuważność słuchania i przez pośpiech życia. Czas je pozbierać i ocalić. Dziękuje Ci Babciu, że mogę na Ciebie liczyć. Musimy tylko częściej ze sobą rozmawiać... pomimo wszystko.
 

1 komentarz:

  1. W Poznaniu, kochana Ciociu, też ktoś o Tobie pamięta i w tym dniu też był tam, z Tobą. Przez siedem lat, po śmierci mojej Mamy, dodawałaś mi otuchy, czytałaś moje listy, odpisywałaś, byłaś przy mnie, zastąpiłaś mi Ją w pewnym sensie. Wiedziałaś, jakie to było dla mnie ważne i starałaś się od razu odpisywać na moje, nieraz pełne pytań, listy. Bardzo mi Ciebie brakuje, podobnie jak Twojej córki, która po Twoim odejściu przejęła rolę mojego powiernika i doradcy, mimo ciężkiej choroby. Ciociu Marysiu, Haniu, bardzo mi Was brakuje. Danka

    OdpowiedzUsuń