poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Sześć lat

Jak to możliwe, że wczoraj mineło już sześć lat od momentu, kiedy o godzinie 15.00, z uśmiechami od ucha do ucha, przy dźwiękach pieśni "Oto są Baranki młode", w kościele świętego Marcina na Piwnej wędrowaliśmy do ołtarza? Ja w długiej sukni, Ty K. w brązowym garniturze. Pamiętam ten wewnętrzny spokój i radość, że to już, że zaczynamy kolejny etap naszej wspólnej, życiowej przygody.

Nawet już nie pamiętam zimna i deszczu towarzyszącego nam przez cały tamten dzień. Takie mamy ładne zdjecia z kraciastym parasolem. Ekspresowa sesja ślubna: dżdżysto-staromiejska. Ile od tamtego czasu się wydarzyło? Takie bogactwo przeżyć, miejsc, wydarzeń, spotkań. Tyle wspólnych rozmów tych zabawnych i tych trudnych. Tyle dni nieustannego uświadamiania sobie, że bycie razem, to nieustanna praca, której nie można zaniedbać.

Dziękuję Ci Meżu Kochany, za to, że ciągle masz siłę do tej naszej wspólnej pracy, do pielęgnowania naszej bliskości. Za to, że udało nam się stworzyć wspólny świat, w którym możemy wędrować i włóczyć się razem kilometrami, wierząc, że tylko ta wspólna, czasem wertepiasta i błotnista droga ma sens. Za to, że mamy świadomość, że gdy tylko się przez chwilę zaniedbamy, zagubimy naszą cichą rozmowę i bliskość w bezsensownym pędzie codzienności, to MY zaczynamy się kruszyć i psuć, a wtedy wszystko traci sens. Że wiemy, iż  w  takich beznadziejnych chwilach niekochania nie potrafimy się prawdziwie cieszyć niczym, bo to radość tylko połowiczna. Dziękuję Ci za to, że możemy się upominać i sprowadzać na ziemię, gdy któreś z nas się zagalopuje w jakieś odrealnione przestworza. Proszę, wędrujmy dalej. Trzymajmy się za ręce. Wiem, że oglądanie świata z czułością wspólnymi oczami jest największą i najlepszą przygodą :)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Zielone odrodzenie


Codziennie śmielej szukają słońca i ciepła. Budzą się w cudowny sposób z zimowego uśpienia. Jaka siła każe im ponownie wracać do życia? Czy to ich kolejne wcielenie? Poprzednie pokolenia pąków dojrzały, zmieniając się u kresu swego życia w kolorowe, spadające liście. Ich zastępy zginęły przysypane śniegiem. Dlaczego mieszkańcy cebulek szafirków znowu próbują i z niezwykłą siłą przebijają ziemię by wydostać się bliżej nieba? Patrzę na nie z zachwytem. W myślach modlę się o siłę by teraz i tu czuć wiosnę, by czuć radość życia, by mieć w sobie spokój i pewność, że zima będąca śmiercią nie jest wcale końcem.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Bankiet wieków


Wczoraj wieczorem w sposób nieco przypadkowy znalazłem się w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku, która mieści się w krakowskich Sukiennicach. Była to pierwsza moja wizyta w tym miejscu. I przyznaję – zostałem mile zaskoczony. 

Piękne przestronne sale, a w nich dziesiątki arcydzieł. Tu „Czwórka” Chełmońskiego, tam „Szał” Podkowińskiego, a jeszcze dalej monumentalny „Hołd pruski” Matejki. Mnie chyba najbardziej zainteresowała „Bitwa pod Samosierrą” Piotra Michałowskiego. Wspaniałe dynamiczne płótno, które Jacek Kaczmarski „wyśpiewał” w jednej ze swoich piosenek.

Jak się tam znalazłem? Ktoś wpadł na genialny pomysł, by bankiet po premierze zrekonstruowanej cyfrowo „Ziemi obiecanej” Wajdy zorganizować w tejże galerii. Nagle więc w towarzystwie mistrzów polskiego malarstwa XIX wieku znaleźli się mistrzowie polskiego kina wieku XX: Andrzej Wajda, Witold Sobociński, Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Wojciech Pszoniak i wielu innych. Do tego pretekstem do tej uroczystości była przecież premiera filmu w wersji cyfrowej i pięknie przez The Chimney Pot odnowionej, co niewątpliwie jest pozytywnym wkładem wieku XXI z jego najnowszymi technologiami na czele. 

Wyszło więc tak, że te trzy światy, reprezentujące trzy wieki, spotkały się przy sushi i lampce białego wina w krakowskich Sukiennicach. Rozmowy toczyły się właśnie w tych trzech wymiarach. XIX-wieczne malarstwo i rzeźba z ich historycyzmem i realizmem świetnie pasowały do niektórych wątków powieści Reymonta  i dzieła Wajdy (zabory, schyłek polski szlacheckiej, polska religijność). Aktorzy i twórcy filmu przywoływali lata 70. XX wieku, kiedy „Ziemia obiecana” powstawała i kiedy wszyscy oni byli młodzi i zdolni – jak zaznaczył sam reżyser. Wielu obecnych na premierze i bankiecie zachwycało się technologicznymi możliwościami XXI wieku oraz podziwiali kunszt młodych specjalistów, którzy doprowadzili do tego, że jeden z najciekawszych polskich filmów, kręcony prawie 40 lat temu, wygląda teraz tak, jakby zrobiony został wczoraj (opinia Wojciecha Pszoniaka).

Teraz, gdy o tym piszę, myślę o nas, Polakach, o współczesności, cywilizacyjnych zmianach i zadaję sobie pytanie: czy wiek XXI z całą jego doskonałością technologiczną stać na coś więcej niż tylko piękne wspominanie dzieł wieków minionych? Czy jedynym lub głównym wkładem obecnego stulecia w dzieje kultury będzie utrwalenie w dobrej jakości tego, co stworzyły minione pokolenia? A w naszej polskiej perspektywie jaki wpływ na to wszystko ma fakt, że Matejko i Reymont tworzyli pod zaborami, Wajda w czasach komunizmu, a teraz żyjemy w zupełnej wolności?

*Reprodukcja - Piotr Michałowski "Bitwa pod Samosierrą" Muzeum Narodowe w Krakowie

sobota, 7 kwietnia 2012

Wielkanoc 2012

Niech dobre przeżywanie Triduum Paschalnego i Świąt Wielkanocnych umacnia w nas wiarę, że to, co po ludzku wydaje się niemożliwe, jednak możliwe bywa. Oby te Święta Zmartwychwstania oswajały nas też z myślą o śmierci i łagodziły ból utraty tych, którzy od nas niedawno odeszli.

Fragment Drogi krzyżowej w Czerwińsku nad Wisłą.
Autor: ks. Tadeusz Furdyna

niedziela, 1 kwietnia 2012

Spotkanie

"Czyli jutro o 12.30 spotykamy się przy grobie Mamy. Do zobaczenia, pa". Tym zdaniem skończyłam dzisiejszą rozmowę z moją siostrą. Odłożyłam telefon i spojrzałam na Konrada siedzącego po przeciwnej stronie stołu. Patrzył na mnie dziwnie. "Ależ to zabrzmiało....." - powiedział patrząc na mnie smutno. Dopiero w tym momencie popłynęły mi dwie gorące, wielkie jak szkliste grochy łzy i przeturlały się szybko po policzkach, załaskotały przy spadaniu z brody. Dwa, ciemne, mokre ślady na jasnej bluzce.

Właśnie, jak to brzmi... Spotkamy się u Mamy przy grobie... Jak to bardzo boli. Dlaczego to musi być Twój nowy dom? To jest ciągle takie nierzeczywiste. Dopiero wypowiedziane głośno słowo "grób" zawisa w powietrzu tuż nad głową, staje się coraz bardziej namacalne, kłuje, uwiera i powoduje wewnętrzne cierpienie.  Dlaczego nie mogę do Ciebie, Mamo, wpaść na herbatę? O ile bardziej wolałabym spotykać się z Tobą gdzie indziej. Tak bardzo mi Ciebie brakuje. 

Dzisiaj miałam dziwny sen. Pochylałam się nad umywalką w łazience by obmyć twarz chłodną wodą. Gdy podniosłam się i spojrzałam w lustro, zobaczyłam Twoje oczy, a potem cała moja twarz stała się bardzo, ale to bardzo podobna do Twojej. Patrzyłam na siebie - Ciebie, dotykałam swojej - Twojej twarzy i czułam ogromne zadziwienie. Jak to możliwe, przecież nigdy nie byłam do Ciebie tak podobna?!

Obudziłam się, ale zapamiętałam ciepłe, kochające spojrzenie Twoich, a przecież moich oczu. Jutro staniemy nad Twoim grobem, zapalimy znicze, przyniesiemy Ci kwiaty i ciągle będziemy niedowierzać, że nie będziesz z nami w te kolejne już zbliżające się wielkimi krokami Święta. Przecież jeszcze przed chwilą planowałyśmy co jest do przygotowania na Wielkanoc. Miałaś coraz mniej siły, ale dużą ilość mazurków piekłaś sama, stosując do tego jakąś cudowną siłę. Mówiłaś: "To chyba moje ostatnie Święta, chcę byśmy byli wszyscy razem, by było pięknie". Słyszę to jeszcze wyraźnie i przypominam sobie Twój uśmiech przez łzy, gdy siedziałaś za wielkanocnym, zatłoczonym stołem zerkają na wszystkich i wszystko. Chłonąc to spełnione świąteczne marzenie pomimo fizycznego bólu, który był Twoim drugim ja... Jutro porozmawiamy o przygotowaniach do Wielkanocy, jesteśmy umówione. Jutro. U Ciebie na grobie.