sobota, 26 maja 2018

Na Dzień Mamy

Byłam Jej drugim dzieckiem. Pierwsze - moja najstarsza siostra Ania umarła tydzień po urodzeniu. Urodziła się ciężko chora, nie dawano jej szans. Był kwiecień 1978 roku. Mama, która miała cesarskie cięcie, nawet jej nie zobaczyła, nie była na pogrzebie, nie widziała małej trumny grzebanej na cmentarzu i przysypywanej kopczykiem ziemi, nie odchodziła w kwietniowy, wiosenny dzień od grobu dziecka otoczonego ze wszystkich stron innymi małymi grobami. Grobu, po którym potem piął się we wszystkie strony wszędobylski rozchodnik. 

Nigdy nie opowiadała mi o swoich uczuciach z czasu tej straty. O bólu, łzach, pustce. Żałobie po dziewięciu miesiącach z Małym życiem w sobie. Mówiła, że pod koniec ciąży czuła, iż coś jest nie tak, swędziało ją okrutnie całe ciało. Szukała pomocy, ale czuła się ignorowana przez lekarzy, którzy nieustannie zwlekali. Młoda matka i jej pierwsze dziecko - mówili, że przesadza. Nie było rodzinnych porodów, nie było usg i dobrej diagnostyki. Była szpitalna samotność i pobyt w sali poporodowej wśród innych matek, które karmiły swoje nowonarodzone dzieci. Słuchała ich płaczu coraz bardziej będąc świadomą, że ona płaczu swojego wyczekanego Malucha nigdy nie usłyszy…

A potem czekała na mnie. Mówiła mi, że ten czas to radość przeplatana z ogromnym strachem, by nie powtórzyło się to co już przeszła. Bym była zdrowa, by wszystko było w porządku. To, że w dzieciństwie bywałam nieraz okropnym, małym nerwusem, czy nieśmiałym, niepewnym siebie strachliwcem zwalała na karb tych dziewięciu miesięcy czekania na moje urodzenie - we krwi krążył lęk, którego nijak nie mogła z siebie wypędzić. Ale jestem. Urodzona przez cesarskie cięcie. Zdrowa. Wyczekana. Ukochana. Obdarowana ogromną czułością i troską. Chroniona.

Trzymała mnie za rękę maleńką i nieco większą, prowadziła, uczyła świata. 

Były w niej lęk i nieśmiałość przeplecione z siłą i odwagą. Stawiała dzielnie czoło chorobie, cierpieniu, świadomości swojego nieuchronnego odchodzenia i pogarszającego się stanu zdrowia. Walczyła. 

Wiem, że tak bardzo czekała na to, bym powiedziała jej, że zostanie Babcią. Mówiła mi nie raz wzdychając cicho: Tak chciałabym dożyć tego byś była Mamą. A ja odpowiadałam jej patrząc w oczy z przekornym śmiechem, że muszę Ją przecież jeszcze trochę przy życiu potrzymać. Ten ludzki plan się jednak nie udał…. 

W mojej dłoni dotykającej rosnącego brzucha, w którym skrywa się Małe Życie - jest Jej czuły dotyk, którego mnie nauczyła. W moim spojrzeniu - miłość, którą mnie obdarzyła. 

Mamo, wiesz? Będę Mamą. Wspieraj mnie, proszę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz