czwartek, 7 kwietnia 2016

90-letni

Fot. Piotr Czyżewski
Wyprawiliśmy Dziadkowi przyjęcie.  Nie byle jakie, bo na dziewięćdziesiąte urodziny. Wspólnymi siłami, ze specjalnym zaangażowaniem tych, co na miejscu. Dla Dziadka. Najstarszy w rodzinie, najstarszy w swej rodzinnej wsi. Zasłużył na godne świętowanie.

Najpierw była niedzielna msza. Też nie byle jaka. Proboszcz wiejskiej parafii odstąpił tego dnia ołtarz potomkowi tego, za którego chcieliśmy dziękować i za którego chcieliśmy się modlić. Wnuk godnie celebrował eucharystię za Dziadka. A my wraz z parafianami prosiliśmy o miłosierdzie i Boże łaski dla Jubilata.

Kościół parafii św. Rocha pamiętam od wczesnego dzieciństwa. Z Dziadkiem i dziś już nieżyjącą Babcią bywaliśmy tu regularnie, gdy jako małe dzieciaki – z bratem i ciotecznym rodzeństwem – spędzaliśmy beztroskie, szczęśliwe wakacyjne tygodnie w gościnnej wsi pod Pułtuskiem. Babcia słusznie została przywołana podczas tej mszy, bo wiele jej zawdzięczamy.

Kazanie było o Bożym Miłosierdziu. Solidne, dobrze przygotowane, umacniające, z nutą humoru i kapłańskim zaangażowaniem. Dziadek musiał pękać z dumy, patrząc na wnuka stojącego na ambonie kościoła, w którym sam był chrzczony, gdzie zawierał sakrament małżeństwa, gdzie chrzcił własne dzieci, wydawał córkę za mąż, gdzie widział śluby wnuków i chrzty prawnuków, i gdzie żegnał swą małżonkę. Wierzę, że Babcia była tam z nami – ta, która ze swym codziennym różańcem odmawianym przed snem z pewnością wyprosiła mnóstwo dobra dla swojej rodziny.

Była też procesja dokoła kościoła. Niby dla Pana Boga, wiadomo, ale wyszło tak trochę jakby specjalnie dla Dziadka. Szliśmy więc w wiosennym słońcu za monstrancją z Panem Jezusem i za Dziadkiem, obchodząc ze śpiewem starą świątynię otoczoną starymi lipami. Pomyślałem wtedy, ileż to razy tę liturgiczną trasę musiał przejść 90-letni parafianin, który nigdy nigdzie na dłużej nie wyjeżdżał, i który regularnie bywał na mszach. Zebrałaby się z tego pewnie ładna pielgrzymka piesza. Może do Częstochowy, a może nawet do Rzymu?

Fot. Piotr Czyżewski
Przejechaliśmy potem kilka kilometrów dalej, do wsi, która jest domem naszych przodków od wielu pokoleń. Tu Dziadek się urodził, tu dorastał, obserwował zagładę wojenną tych ziem i tu, praktycznie od zera, wraz z Babcią mozolnie budował swoje życie. Tutaj też urodziły im się dzieci. Powstało solidne gospodarstwo. Potem przeszło na syna, doczekało się kolejnych innowacji i rozwoju. Teraz powoli przychodzi czas, by stery przejął wnuk.

We wsi skorzystaliśmy z gościnności miejscowej remizy strażackiej. Sala, w której prawie 47 lat temu odbyło się wesele moich rodziców, dziś jest pięknie odnowiona i świetnie wyposażona. A w lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej już następne pokolenie naszej rodziny – kolejni wnukowie Dziadka pełnią funkcje prezesa i wiceprezesa.

Przy długim stole, u samego szczytu zasiadł Dziadek – patriarcha rodu. A dalej: córka z zięciem, 3 synów z synowymi, 3 wnuczki z mężami, 6 wnuków z żonami, 1 wnuk z narzeczoną, 1 wnuk – ksiądz i 6 prawnucząt. W sumie 36 osób najbliższej rodziny. Choć podobno do tego bogatego zestawu powinienem dodać jeszcze dwoje dzieci obecnych pod sercami młodych matek :)

Fot. Piotr Czyżewski
Były pyszne dania na ciepło i zimno, napoje „energetyczne” synowskiego wyrobu ;) , tort urodzinowy, były rozmowy, śmiechy i kilkakrotne „Sto lat”. Były też tradycyjne toasty i obowiązkowa mowa Jubilata. Dziadek wyglądał na bardzo poruszonego, szczęśliwego, dumnego i wdzięcznego za to nasze świętowanie.

Ktoś powiedział do Dziadka, że też by chciał żyć tyle co on, a może nawet dłużej. Na co usłyszał: „Dzieciaku, ty nie wiesz co mówisz”. Taka prawda. Nikt z nas nie ma zielonego pojęcia o troskach, bólach i trudach życia 90-latka. Choć w stosunkowo niezłym zdrowiu, coraz częściej powtarza, że już jest zmęczony i że będzie umierał. Życzymy mu wszyscy jak najlepiej, ale przecież wiemy, że praw natury nie da się oszukać.

Tym bardziej podczas tego naszego biesiadowania z Dziadkiem czułem wdzięczność. Mówiłem o tym w swoim toaście. Jakże szczęśliwą jesteśmy rodziną, że mamy możliwość spotkania się w takim 4-pokoleniowym gronie, że generalnie się lubimy, że czuć wzajemną życzliwość, że sobie jakoś pomagamy, że wiara i tradycje są dalej przekazywane, że jakoś nieźle nam się wiedzie, że mamy o czym ze sobą pogadać i że wzajemnie możemy sobie okazywać oraz doświadczać gościnności. To w dzisiejszym świecie naprawdę nie jest już częstym zjawiskiem.

Zatem dziękujemy Ci, kochany Dziadku, że nadal jesteś z nami i że nas tak fajnie wokół siebie zgromadziłeś. I jeszcze raz: Sto lat!
Fot. Piotr Czyżewski

PS. Fotografie niezawodnego brata ciotecznego - Piotrka. Z tym zastrzeżeniem, że wycinałem, przycinałem, zmniejszałem ja, więc ewentualne niedoróbki niech idą na moje konto :) 

1 komentarz:

  1. Witam. Pięknie opisana uroczystość mojego Sąsiada, a zarazem wujka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń