poniedziałek, 15 czerwca 2015

Czytanie

Drewniana mozaika podłogowa, którą dotykają małe, nagie dziecięce stopy. Słychać szybkie, drobne kroczki, przemierzające korytarz, a w półmroku wnętrza widać energiczny gest podciągania nieco za luźnych spodni od kolorowej, bawełnianej piżamy w krokodyle. Trasa prowadząca z łazienki do dziecinnego pokoju przebyta zostaje w tempie ekspresowym i zwieńczona jest tanecznym piruetem na zakręcie tuż przed wejściem do pokoju. Mała B. wykona ze śmiechem jakąś wyuczoną na zajęciach rytmiki baletową pozę, a Malutka T. chce ją naśladować, ale tak się spieszy, że zamiast artystycznego obrotu wychodzi jej nieco komiczne hamowanie tuż przed wejściem do pokoju. 

Teraz, gdy razem stajemy przy dużym rozłożonym łóżku, na którym obecnie śpią razem dziewczynki – i mają  tu swoje wydzielone dwa, siostrzane królestwa zajmujące ze ¾ ich pokoju - padają zwykle zdania, które mnie zawsze wzruszają i rozbrajają i które powtarzają się za każdym razem gdy u nich wieczorem jestem, a odczytuję je jako swego rodzaju zaszczyt.  Przy każdej niemal wizycie w tym domu staję się bowiem Ciocią od kąpania i od czytania na dobranoc. Taka tradycja, którą z radością kultywuję.

- Ciociusiu, przeczytasz nam bajkę? – To Mała B. patrzy na mnie z nadzieją odgarniając spadające na oczy rozpuszczone już coraz dłuższe włosy. - Ciocia! Poczytasz, ale poczytasz? – To z kolei Malutka T., która po tych słowach patrzy mi prosto w oczy i zabawnie przekrzywia swoją blond głowę. I nie czekając jeszcze na moją odpowiedź, staje na palcach tuż przy niskiej szafce i zaczyna wybierać książeczki z ułożonego na niej stosu. Tak się najczęściej składa, że to co ją interesuje znajduje się na samym dole. Wykonuje więc nieco karkołomne ruchy, siłuje się z książkami i najczęściej patrzy na mnie błagalnie licząc na jakiś szybki ratunek. Bo przecież: Ciociu! Ja chcę "Tupcia Chrupcia" i "Kopciuszka" i to, i jeszcze to. To będzie dla B., a to dla mnie, dobrze? Przeczytasz?

Gdy w moje ręce trafiają cenne lektury, dziewczynki gramolą się do łóżka. Leżą obok siebie. Każda poprawia swoją poduszkę i opatula się swoją małą kołdrą. Przekręcają się kilkakrotnie z boku na bok, wystawiają spod kołdry raz jedną nogę, raz drugą, a małe stopy zwiedzają różne strony prześcieradła. Siostry wiercą się chwilę, usiłując znaleźć najwygodniejszą pozycję, jeszcze odpinanie z włosów jakieś zapomnianej spinki, jeszcze rozplecenie warkocza, bo jednak przeszkadza. I jest cisza. Zastygają ,czekają i zerkają na mnie.

A ja klękam na podłodze, opieram się łokciami na łóżku między ich głowami. Trzymam otwartą książkę przed sobą, tak, że obydwie dobrze widzą jej strony. I zaczynam czytać.

Obojętnie jak prosta to byłaby historia, staram się z niej wydobyć emocje. Uwielbiam przenosić się w ten dziecięcy czas, w te opisane w bajce historie  i sytuacje. To nie jest normalne czytanie. Daję się ponieść radości tego wspólnego czasu. Każdy z bohaterów ma swój głos, pukanie do drzwi jest pukaniem, a szept szeptem. Jest groźna królowa,  gardzące Kopciuszkiem przyrodnie siostry, jest jęk strachu i westchnienie ulgi. 

Obserwuję dziewczynki.  Mała B. zwykle uważnie patrzy na kolejne strony, gdy się da, próbuje łączyć literki i wydobywać z nich kształtne słowa. Uśmiecha się delikatnie, kiwa głową, zerka na Malutką T. ze wzruszającą pobłażliwością starszej siostry. Ona przecież jest starsza, wie więcej, coraz bardziej rozumie, że trzymając książkę i czytając ją dalej i dalej, wchodzimy do innej, specjalnej i niepowtarzalnej przestrzeni. Z której możemy wyjść w każdej chwili, by zapaść w prawdziwy sen. Co Mała B. robi nader szybko i skutecznie.

Za to Malutka T. wpada całą sobą w bajkowy świat. Po kilku minutach słuchania na leżąco i pokazywania palcem na obrazki, dokańczania nieraz i całych zdań, które właśnie wypowiadam, a które ona zna już na pamięć, T. gramoli się spod kołdry i siada na łóżku. Uwielbiam na nią wtedy spoglądać. Widzę jej profil. Patrzy z ogromną uwagą na książkę i kolejne ilustracje. Każda modulacja mojego głosu wywołuje na jej twarzy przejecie, marszczy brwi, mruży oczy, otwiera delikatnie usta. Odwraca wtedy głowę w moją stronę i patrzy na mnie bardzo uważnie. A w tym jej spojrzeniu jest jednocześnie zadziwienie, ogromne przejęcie i pełno zachwytu. Jest wszystko. Na łóżku siedzi po turecku mała dziewczynka, w kolorowej piżamie w krokodyle i przeżywa to, co czytam każdą częścią siebie.

Gdy przewracam ostatnią kartkę patrzy na mnie ze smutkiem i nadzieją mówiąc: Ciocia Hania, jeszcze, jeszcze, jeszcze jedną poczytaj…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz