sobota, 6 grudnia 2014

Odchodzenie

Gdy wchodziło się do sali chorych na czwartym piętrze hospicjum przy Krakowskim Przedmieściu, lekko skrzypiała drewniana podłoga. Zielone ściany, ciepły kolor żółtych zasłon oddzielających delikatnie trzy łóżka i leżące na nich osoby. Tak mało, a tak dużo. Wyspy intymności. 

Jak dobrze, że tu trafiła prosto ze szpitala, że tak szybko znalazło się miejsce, gdy już wiadomo było, że na dalsze leczenie nie ma szans. Że dostała tu wygodniejsze łóżko z miękkim materacem, przyjemną kolorową pościel, że znalazła się tu otoczona ciszą, ewentualnie cichą muzyką, ze spokojnymi, delikatnymi rękami pielęgniarek i pielęgniarzy przekręcającymi ją na boki i wykonującymi niezbędną toaletę. Ciche, ciepłe głosy, czułość w gestach. 

Najważniejsze jednak, że miała tuż przy sobie najbliższe osoby Syna i Córkę. Przyjechali do niej kolejno, choć na co dzień  przez wiele lat dzieliły ich tysiące kilometrów. Teraz był czas na czułość, fizyczną bliskość, ważne słowa i po prostu trwanie przy niej, gdy było już bardzo źle. Trzymanie za rękę. To było dla Niej równo 40 trudnych dni, które zmieniły wszystko. Dzisiaj popołudniu odeszła. Już jej z nami nie ma.

Widziałam ją ostatni raz w czwartek wieczorem. Taka wydawała się malutka, gdy leżała w tym łóżku, nieprzytomna, ciężko oddychająca, co jakiś czas otwierająca oczy. Był to już jednak wzrok zamglony, patrzący gdzieś w dal, przed siebie, niewidzący. Przestała jeść i pić. Jej prawie 84-letni organizm przestawał żyć. Ciągle biło serce, choć coraz ciszej i wolniej. Jeszcze w szpitalu śmiała się, że całe życie leczyła się na serce, które podobno było chore, a teraz umrze na coś innego.

Siedziałam tu w hospicjum przy jej łóżku i gładziłam ją po spuchniętej dłoni i po wychudzonej twarzy. Patrzyłam na jej zamknięte, głęboko osadzone oczy i po raz kolejny widziałam moją Mamę. Dopiero choroba Cioci sprawiła, że dostrzegłam, iż miały takie same oczy – taki przejaw rodzinnego genu, na który nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi, a przecież znałam Ciocię przez całe moje życie.

Lubiłam do Cioci wpadać. Zawsze mnie ugościła i długo siedziałyśmy przy herbacie. Była dla mnie bardzo cennym rodzinnym ogniwem łączącym nieznaną mi przeszłość z teraźniejszością. Pamiętała mojego Dziadka Henryka, którego ja nigdy nie poznałam, a który dla niej był wujkiem. Wspominała z uśmiechem dzieciństwo i to jak z moją prababcią Marianną chodziła na spacer do Parku Ujazdowskiego i to, że babcia tak mocno ją trzymała za małą rączkę. Potrafiła mówić o trudnych czasach wojny w Warszawie, o straconym mieszkaniu przy Koszykowej, o zasypanych pod gruzami rodzinnych zdjęciach, o zaczynaniu wszystkiego od nowa. Wyciągałam z niej skrawki rodzinnych opowieści i wspomnień.

Zawsze była świetnie zorientowana w bieżących sprawach politycznych i społecznych, dyskutowała chętnie na wszystkie możliwe tematy. Jakiś czas temu otrzymała w prezencie od Syna tablet i nauczyła się korzystania z internetu i Facebooka. Z radością podglądała „sieciowe” życie swoich wnuczek i nas z K. i często klikała „lubię to”.  Zawsze czytała nowe publikacje K. i prosiła by jej dawać znać, to kupi gazetę. Zaglądała i tu, na Zarysownik i wiele razy dziękowała mi za wpisy i je potem przywoływała w rozmowach.

Wtedy w czwartek siedziałam przy niej i patrzyłam jak coraz bardziej przekracza tajemną granicę życia i śmierci. Jakie to dziwne uczucie być w miejscu, w którym czas odmierzany jest tak wyraźnie czekaniem na śmierć... Dzisiaj nadeszła.

Nuciłam jej pieśń – modlitwę. Dzisiaj ją śpiewam - dla Niej.

Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw
Mieszkańcy chwały, wszyscy Święci Boży,
Z obłoków jasnych zejdźcie Aniołowie,
Z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie.

Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
Uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
A pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi,
Aż przed oblicze Boga Najwyższego.

Niech cię przygarnie Chrystus uwielbiony,
On wezwał ciebie do królestwa światła.
Niech na spotkanie w progach Ojca domu
Po ciebie wyjdzie litościwa Matka. Anielski...

Promienny Chryste, Boski Zbawicielu,
Jedyne światło, które nie zna zmierzchu,
Bądź dla tej duszy wiecznym odpocznieniem,
Pozwól oglądać chwały Twej majestat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz