środa, 12 września 2012

Domy przedmieścia

W jesienne bezsłoneczne popołudnie Pan Cogito
Lubi odwiedzać brudne przedmieścia. Nie ma –
mówi – czystszego źródła melancholii.


Domy przedmieścia o podkrążonych oknach
domy kaszlące cicho
dreszcze tynku
domy o rzadkich włosach
chorej cerze

tylko kominy marzą
chuda skarga
dochodzi do brzegu lasu
na brzeg wielkiej wody

        chciałbym wam wymyślać imiona
        napełniać zapachem Indii
        ogniem Bosforu
        gwarem wodospadów

domy przedmieścia o zapadniętych skroniach
domy żujące skórkę chleba
zimne jak sen paralityka
których schody są palmą kurzu
domy stale na sprzedaż
zajazdy nieszczęścia
domy które nigdy nie były w teatrze

        szczury domów przedmieścia
        zaprowadźcie je na brzeg oceanu
        niech usiądą w gorącym piasku
        niech oglądają noc podzwrotnikowa
        niech fala ich nagrodzi burzliwą owacją
        jak przystoi tylko zmarnowanym żywotom

Zbigniew Herbert, z tomu Pan Cogito

Oto wiersz piękny, wiersz prawdziwy, zrodzony z doświadczenia i pragnienia. Porównanie człowieka do domu niewątpliwie daje do myślenia. Wychodzę na jesienny, popołudniowy spacer w brudne przedmieścia i bez dwóch zdań - jest melancholia. Domy stają się ludźmi, przechodnie starymi kamienicami o „podkrążonych oknach”. Człowiek jest stworzeniem o nieciekawej kondycji. Często nieszczęśliwy, codziennie się starzejący, nieustannie ciążący ku śmierci. Tylko kominy, co ku niebu wystrzelają, potrafią marzyć. Ale to marzenie zamienia się w skargę, w wyrzut skierowany do nieba.

Chciałbym wam wszystkim pokazać sens życia! – wołała poeta – uszczęśliwić każdego z was pięknem, jakie w tym świecie, choć ukryte, mieszka. Ale przeciętny człowiek jest sterany i zagubiony, gotów czasem oddać bardzo wiele za odrobinę szczęścia. Nie każdy przecież doświadcza pocieszeń typu duchowego, kulturalnego, nie każdy odkrył inny świat wewnątrz samego siebie.

A wy, ukryte namiętności, pragnienia utajone, wyprowadźcie człowieka ku odrobinie radości! Bo przystoi człowiekowi nieszczęśliwemu i cierpiącemu codzienność, by „szczury” jego duszy powiodły go ku śladom choćby szczęśliwości. Res sacra miser. Wtedy może się okaże, iż to marne życie nie jest tak do końca zmarnowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz