sobota, 25 lutego 2017

Aerozol morski


Uciekliśmy na chwilę od codziennego pędu, światowego zwariowania i rutyny. Wybraliśmy morze. Pojechaliśmy odkrywać inne, drugie życie nadbałtyckich nadmorskich miejscowości - inne niż to, tak nam dobrze znane w sezonie letnim (Ucieczki).

Ten nadmorski, upalny zgiełk, gwar, tłok i natłok, od którego zawsze i tak staraliśmy się uciekać jak najdalej - teraz w lutym nie istnieje. Zatem miejsce dla nas idealne. Trafliśmy w sam środek spokoju. Plaża momentami pusta po horyzont albo z pojedynczymi ludzkimi postaciami dzielnie maszerującymi w ciszy wzdłuż brzegu. Jest niespieszność, jest spokój.

Oddech pełną piersią, bałtycki aerozol wypełniający głowy, owiewający twarze, szum fal, szmer wiatru, twardy, ubity zimny piasek pod butami zapisujący na chwilę historię życia morza. Zamiast zamków z piasku - naturalne kształty zbudowane przez wiatr. Taka wiatru zabawa z tym, co pod ręką: miliardami miliardów ziarenek piasku, muszelek i obłych, wypieszczonych przez morską wodę kamyków, które najpierw utuliła, a potem porzuciła jakby nigdy nic na brzegu…



Nie przeszkadza kilkudniowa szarość, mgła czy mżawka. Radość tym większą sprawia wtedy choć chwila słońca i skrawek błękitnego nieba. Wędrujemy dzielnie przez kolejne kilometry plaży, idziemy przed siebie trzymając się za ręce. Chłoniemy to, co nas otacza, dźwięki natury. Porozumiewamy się tylko spojrzeniami, by nie burzyć tego, w czym uczestniczymy. A można zobaczyć wiele - choćby “kształt” wiatru zaklętego w wijące się tajemniczo wokół nas smugi pędzącego w nieznane piasku.



Z każdym kolejnym krokiem wlewa się w nas szumiący spokój, wypycha z głowy kłębiące się chaosy myśli. Czujemy, że nasze istnienie w obliczu całej tej potęgi żywiołów i czasu, to nic - takie małe ziarnko piasku. Dajemy się więc porwać Duchowi.