piątek, 28 września 2012

Notatka z przeszłości


Zwykłe porządki, w szafie ukrywającej skarby układane tu delikatnie w szufladach dłońmi których już nie ma. Ostatnie skarby Babci, która przez kilka tygodni była gościem w tym pokoju. Papiery, dokumenty, stare gazety, notes. Wszystko zapakowane do szafy, do przejrzenia kiedyś… gdy będzie na to czas. I właśnie wczoraj, w czasie przekładania tych drobiazgów i cierpliwego szukania im nowego miejsca, w którym mogłyby przeczekać  spokojnie kolejne miesiące - odnaleziony został  przez O. fragment przeszłości. Notatka uczyniona ręką Babci, na małej karteczce. Pismo jak zawsze staranne, wykaligrafowane, równe, zgrabne literki pisane przez 86 letnią lekko już drżącą dłonią trzymającą długopis. Czarny tusz wlewający w te kilka zdań skrawek przeszłości, zatrzymane wspomnienie:

Niedziela 28.09.2008
27 września 2008 r. ostatni raz byliśmy na działce w 2008 r.
Hania,  Jurek, Anulka i Konrad (na rowerach z Ogórkowej) i ja Babcia Marysia Zembrzuska.
Urosła kania, zebrali ją Jurkowie.
Babciu! Czyż to nie jest niezwykłe? Przesłałaś nam kartkę w idealnym terminie.  Trzymamy w dłoni papier z Twoim pismem, które pojawiło się  na nim dokładnie 4 lata temu. Wtedy byliśmy jeszcze wszyscy, w komplecie.  Po co pisałaś to wszystko na tym małym karteluszku? Czy tak sobie siedząc samotnie w niedzielny wieczór, przy herbacie wspominałaś i utrwalałaś czarnymi literami to co było dla Ciebie ważne?  Rodzinny pobyt na działce. Radość chwili w postaci rosnącego grzyba z wielkim kapeluszem! Czy pisząc te słowa zamykałaś w przerwach oczy schowane za okularami lekko spadającymi z nosa? Czy czułaś wtedy zapach lasu i słyszałaś jego szum? Czy przypominałaś sobie słodkie chwile w słońcu, gdy usadowiona na swoim wygodnym  rozkładanym krześle w ciepłych promieniach zatapiałaś się w swoich lekturach? Byliśmy tam razem.  Na tę działkę już więcej nie wróciłaś, nie zobaczyłaś kolejnych pokoleń kaniowej rodziny. To było dla Ciebie prawdziwe i wieczne zamknięcie sezonu – przecież dokładnie 4 miesiące później 27 stycznia 2009 r.  już Cię z nami nie było…

środa, 12 września 2012

Domy przedmieścia

W jesienne bezsłoneczne popołudnie Pan Cogito
Lubi odwiedzać brudne przedmieścia. Nie ma –
mówi – czystszego źródła melancholii.


Domy przedmieścia o podkrążonych oknach
domy kaszlące cicho
dreszcze tynku
domy o rzadkich włosach
chorej cerze

tylko kominy marzą
chuda skarga
dochodzi do brzegu lasu
na brzeg wielkiej wody

        chciałbym wam wymyślać imiona
        napełniać zapachem Indii
        ogniem Bosforu
        gwarem wodospadów

domy przedmieścia o zapadniętych skroniach
domy żujące skórkę chleba
zimne jak sen paralityka
których schody są palmą kurzu
domy stale na sprzedaż
zajazdy nieszczęścia
domy które nigdy nie były w teatrze

        szczury domów przedmieścia
        zaprowadźcie je na brzeg oceanu
        niech usiądą w gorącym piasku
        niech oglądają noc podzwrotnikowa
        niech fala ich nagrodzi burzliwą owacją
        jak przystoi tylko zmarnowanym żywotom

Zbigniew Herbert, z tomu Pan Cogito

Oto wiersz piękny, wiersz prawdziwy, zrodzony z doświadczenia i pragnienia. Porównanie człowieka do domu niewątpliwie daje do myślenia. Wychodzę na jesienny, popołudniowy spacer w brudne przedmieścia i bez dwóch zdań - jest melancholia. Domy stają się ludźmi, przechodnie starymi kamienicami o „podkrążonych oknach”. Człowiek jest stworzeniem o nieciekawej kondycji. Często nieszczęśliwy, codziennie się starzejący, nieustannie ciążący ku śmierci. Tylko kominy, co ku niebu wystrzelają, potrafią marzyć. Ale to marzenie zamienia się w skargę, w wyrzut skierowany do nieba.

Chciałbym wam wszystkim pokazać sens życia! – wołała poeta – uszczęśliwić każdego z was pięknem, jakie w tym świecie, choć ukryte, mieszka. Ale przeciętny człowiek jest sterany i zagubiony, gotów czasem oddać bardzo wiele za odrobinę szczęścia. Nie każdy przecież doświadcza pocieszeń typu duchowego, kulturalnego, nie każdy odkrył inny świat wewnątrz samego siebie.

A wy, ukryte namiętności, pragnienia utajone, wyprowadźcie człowieka ku odrobinie radości! Bo przystoi człowiekowi nieszczęśliwemu i cierpiącemu codzienność, by „szczury” jego duszy powiodły go ku śladom choćby szczęśliwości. Res sacra miser. Wtedy może się okaże, iż to marne życie nie jest tak do końca zmarnowane.