wtorek, 28 lutego 2012

Pocztówka z Zamościa

Zamojski Ratusz z końca XVI wieku. Zbudowany został według projektu Bernardo Morando, włoskiego architekta, który nadał Zamościowi wizerunek "Padwy Północy". Dziś urzęduje tu między innymi Marcin Zamoyski, prezydent miasta od trzech kadencji. To w prostej linii potomek założyciela Zamościa - hetmana wielkiego i kanclerza koronnego Jana Zamoyskiego (1542-1605) i syn innego Jana Zamoyskiego (1912-2002), ostatniego ordynata Ordynacji Zamojskiej. Tak oto trwa tu tradycja służby Ojczyźnie - od ponad 400 lat.

wtorek, 14 lutego 2012

W powodzi przedmiotów

Dzwonię domofonem. Drzwi otwierają się z bzyczeniem, nie słychać głosu. Jak zawsze, od lat wbiegam na trzecie piętro, dając susy co dwa stopnie. Jestem. Drzwi otwiera mi Tata. Ubrany w nieco rozciągnięte, szare, robocze spodnie od dresu z wypchanymi kolanami, flanelową koszulę w kratę, pokropioną farbą oraz ranną w rękaw w jakieś remontowej bitwie. Poczochrany artystycznie, ze smutnymi brązowymi oczami, drapie się w siwiejącą brodę. Patrzę na niego przenikliwie: Tatusiu wszystko w porządku? Masz taką minę, jakby coś złego się stało... Wiem, że nie ma Mamy.... ale.... Patrzy mi w oczy, bezradny, najukochańszy na świecie i cicho mówi: Córeczko, czy my.... Czy kiedyś się z tego wygrzebiemy? Zatacza ręką znak mający obrazować nieskończoność i  chaos.

Tak, ten remont długo trwa, od końca listopada, ale najgorsze już przeszło, wokół zaczyna się przejaśniać. Okna wymienione, ściany pomalowane, łazienka w całkiem nowej odsłonie, pozostało jedno.... obezwładniające, zwalające z nóg porządkowanie. Mama przed śmiercią mówiła, że będziemy się śmiały z jej zgromadzonych skarbów, ukrytych w licznych szafach przestronnego mieszkania. Miała rację, muszę jej to przyznać smutno kiwając głową. Tyle razy przepraszała nas, że sama nie da rady tego posprzątać, posegregować, powyrzucać...Teraz wiemy co miała na myśli. 

W czasie remontu chcąc nie chcąc ze wszystkich szaf, schowków, pawlaczy, szuflad wywędrowały gromadnie, zostały wręcz wypędzone na przymusową tułaczkę wszelkie skarby. Jak lawa wylewająca się na środek pokoi, otwierająca drzwiczki, uchylająca szuflady – rzeka przedmiotów. Czy możliwe jest posiadanie tego wszystkiego? Jak to możliwe, że wszystkie te rzeczy miały swoje schronienie tutaj, że tak skrzętnie chowały się przed naszym wzrokiem? 

Tata stojący na środku swojego nowo urządzanego pokoju, który pokoju jeszcze za bardzo nie przypomina, otoczony dziesiątkami pudeł, pudełek i pudełeczek, leżących wszędzie na łóżku, na podłodze, piętrzących się na biurku. Tatuś próbujący bezradnie uładzić to morze, które chlusta na niego kolejnymi falami wspomnień... Został napadnięty przez wszystko to, co było kiedyś jego rzeczywistością, przez przedmioty, których nie miał w ręku przez kilka czy kilkanaście lat i które ponownie się pojawiły w polu widzenia. Wypłynęły na powierzchnię, bolą, uwierają, tyle przywołują dawnych chwil, tak trudno się z nimi rozstać... 

Przysiadł na brzegu łóżka, wciskając się choć na chwilę w jakąś bezpudełkową szczelinę. Istna beznadzieja. Marzenie ucieczki. Patrzy w drewnianą podłogę lekko kręcąc głową. Nagle cichy szelest. To malutka B. zakradła się do królestwa Dziadka. Cichutko, na palcach odzianych w bawełniane rajstopy, bada kolejne centymetry podłogi, ostrożnie stawiając małe stopy pomiędzy kartonowymi pudełkami pełnymi różnych skarbów. Kroczy delikatnie, wysoko podnosząc swoje małe nóżki - jakby chodziła pośród wysokich traw. Przystaje tuż obok niego. Uważnie patrzy swoimi pięknymi, pełnymi dziecięcej radości życia oczami na zmęczoną twarz Dziadka. Jestem pewna, że odczuwa jego zagubienie. Po prostu rozumie. Lekko przechyla głowę, wyciąga małą dłoń i mówi, to co od jakiegoś czasu wychodzi jej najlepiej i bezbłędnie: Dzia-dziu-ś  choć....Dzi-a-dz-i-uś choć! Tylko z nią może uciec. Małej B. nie sposób odmówić. Tato - jesteś uratowany!

niedziela, 5 lutego 2012

Rzeka życia

Pomimo mrozu (-14 stopni) wybraliśmy się dziś na godzinny spacer nad Wisłę. Ach, jak to wspaniale mieć pola, łąki, łęgi, las i rzekę na wyciągnięcie ręki, tuż obok naszego osiedla. Zaprawdę Nadwiśle to kapitalne miejsce do życia!

Każda pora roku, nawet każdy miesiąc wyglądają tu inaczej. Inny kolor liści, inny odcień traw, inne ptaki zamieszkują pobliski rezerwat przyrody Wyspy Zawadowskie. No i rzeka, która żyje swoim nieodgadnionym życiem.

Dziś znowu zaobserwowaliśmy, że kolejne kawałki skarpy prawego brzegu obsunęły się do wody, oddając Wiśle następne cenne centymetry. W innych miejscach - tam, gdzie jeszcze rok czy dwa lata temu biegł nurt rzeki - dziś zalegają połacie zmarzniętego piasku. Wszystko się tu dynamiczne zmienia, a żaden spacer nie jest tu taki sam.

Panta rhei, wszystko płynie, wszystko się zmienia. Nie tylko przyroda, nie tylko Wisła, ale i my z naszym najbliższym otoczeniem. Przypomnieliśmy sobie, że przecież dokładnie rok temu, dokładnie w tym samym miejscu i przy bardzo podobnej pogodzie spacerowaliśmy tu z Mamą, już bardzo cierpiącą, ale niezwykle dzielnie walczącą z chorobą. 

Wierzymy, że odpłynęła do lepszego świata. Do świata, w którym już nic się nie zmienia na gorsze. Gdyby nie ta wiara - ach, jakże wtedy byłoby smutno!

czwartek, 2 lutego 2012

Wszyscy dziś jesteśmy poetami


O Wisławie Szymborskiej – nazajutrz po jej śmierci – nie sposób pisać inaczej, jak odwołując się do jej poezji. Otworzyłem dziś rano tomik „Dwukropek” i od razu wpadłem na ten wiersz:

Nazajutrz - bez nas

Poranek spodziewany jest chłodny i mglisty.
Od zachodu
zaczną przemieszczać się deszczowe chmury.
Widoczność będzie słaba.
Szosy śliskie.

Stopniowo, w ciągu dnia,
pod wpływem klina wyżowego od północy
możliwe już lokalne przejaśnienia.
Jednak przy wietrze silnym i zmiennym w porywach
mogą wystąpić burze.

W nocy
rozpogodzenie prawie w całym kraju,
tylko na południowym wschodzie
niewykluczone opady.
Temperatura znacznie się obniży,
za to ciśnienie wzrośnie.

Kolejny dzień
zapowiada się słonecznie,
chociaż tym, co ciągle żyją
przyda się jeszcze parasol.

Nawet nieźle pasuje do dzisiejszego dnia, prawda? Chłodny poranek, śliskie szosy, temperatura znacznie się obniży… Mamy kolejny mroźny dzień zimy (w Warszawie rano było ponad minus dwadzieścia), bardzo słoneczny, aktualne ciśnienie to 1119 hektopaskali. Jak w tytule wiersza – to jest właśnie to „nazajutrz bez nas”, czyli nazajutrz bez Wisławy Szymborskiej. Nieźle to sobie wymyśliła…

Zastanawiam się nad tym parasolem z ostatniego wersu. Po co nam – czytelnikom jej poezji – w taki dzień parasol? Przecież sama poetka pisze, że dzień zapowiada się słonecznie. Mam tu niestety smutne skojarzenia. „Dwukropek” został wydany w 2005 roku, czyli niedługo po śmierci Czesława Miłosza. Łączy ich sporo – poezja, Kraków, Nobel – ale również romans z komunizmem za młodu. Czy Szymborska pisząc ten wiersz i stawiając na końcu ten złowieszczy parasol nie miała świeżo w głowie owej smutnej dyskusji o pochówku Poety tuż po jego śmierci? Czy przypadkiem nie przewiduje tu, że na nią również posypią się pośmiertne gromy ze strony „wybitnych patriotów”, przeciwko którym trzeba będzie wyciągnąć parasol, by się ich jadem nie ubrudzić?

Niemniej dziś, nazajutrz po jej śmierci, wszyscy jesteśmy poetami. Wszyscy jakoś czujemy wspólnotę z tą piękną, mądrą i dowcipną kobietą, która rozsławiła nasz kraj po wszystkich kontynentach. Wszyscy przypominamy sobie jej wiersze, uszczypliwe limeryki, lepieje i jakoś dobrze się z tym dziedzictwem czujemy. A jednocześnie gdzieś głęboko opłakujemy jej odejście. Ale czy tylko to?

„Ci, którzy mają się za żywych, sądzę, że opłakują swoich zmarłych, a tymczasem opłakują własną śmierć, własną rzeczywistość, która przestała istnieć w świadomości tych, co odeszli” – napisał Luigi Pirandello. Czyż tak właśnie nie jest dzisiaj? Wisława Szymborska swoim boskim talentem wypowiadała to, czego my – nie poeci – nie potrafimy i robiła to w taki sposób, że pod większością jej wierszy chcielibyśmy się podpisać. Była w ten sposób „nasza” – „nasza Noblistka” mówiło się często z dumą. A dziś rano okazało się, że ta „naszość” skończyła się. Owszem jej wiersze zostaną, będzie zapewne tomik pośmiertnie wydany, ale jednak to nie to samo, co żywa i niezmordowanie pisząca w swoim krakowskim mieszkaniu Poetka.

Płaczmy zatem po jej odejściu, płaczmy nad sobą – uboższymi, czytajmy wiernie jej wiersze, chwalmy się nimi po całym świecie, a w naszej i Jej ojczyźnie, na wszelki wypadek otwórzmy parasol.

Wiersz Nazajutrz – bez nas, z tomu „Dwukropek”, Wydawnictwo a5, Kraków 2005.
Cytat Luigiego Pirandello  - „Zeszyty Literackie” 113/2011.